warto przeczytac
/ 83.24.67.* / 2010-05-08 23:19
http://lomza.salon24.pl/179631,historia-pewnej-katastrofy
To nie jest o katastrofie w Smoleńsku ,na zachętę fragmenty
"To był ostatni dzień października 2009 roku. Kilkanaście minut po piętnastej śmigłowiec „Kania” Podlaskiej Straży Granicznej wystartował z białostockiego lotniska, by odbyć lot patrolowy"
Zaraz następnego dnia pojawiają się wypowiedzi przedstawicieli polskich władz wyrażające wdzięczność Białorusinom za pomoc w szukaniu śmigłowca. Strona białoruska przyrzeka, że przyczyna katastrofy zostanie ustalona tak szybko, jak tylko możliwe, we współpracy ze stroną polską. W istocie współpracy tej prawie nie było. Cezary Klimaszewski i Jacek S. Wasilewski, w swoim artykule dotyczącym katastrofy „Kani” zamieszczonym w tygodniku Głos Siemiatycz tak oto o tej współpracy pisali:
Białorusini nie zrobili praktycznie nic. Po naszej stronie metr po metrze przeszukano kilkanaście kilometrów kwadratowych pól, lasów i bagien. Po tamtej stronie granicy pojeździł sobie "łazik". Miejsce katastrofy wskazano Białorusinom palcem. Niestety, tak wygląda rzeczywista współpraca transgraniczna, a nie jak w projektach polsko - białoruskich, pisanych, by dostać dotację z Unii. Bezczynność w obliczu tragedii to kompromitacja białoruskich władz. Nawet samochód strażacki, który oświetlał miejsce katastrofy, musiał stać po polskiej stronie. Widzieliśmy z bliska pracę strażników, policjantów i strażaków. Łatali oni na bieżąco system łączności i koordynowali swoje działania, bo znają się prywatnie, spotykają i rozmawiają o ewentualnej współpracy na wypadek kryzysu. Robią to, co urzędnicy powinni zrobić w ustawach. "
"Prokurator Bura nie umiał odpowiedzieć na pytanie, czy na Białorusi nadal prowadzone jest śledztwo w sprawie wypadku polskiego śmigłowca. Ale najprawdopodobniej oni również prowadzą jakieś postępowanie, bo do nas wniosek o pomoc prawną stamtąd trafił – stwierdził.
Maj. Kilka miesięcy później
Nad katastrofą „Kani” Podlaskiej Straży Granicznej rozciąga się zasłona milczenia – zasłona od Warszawy aż po Mińsk."