Bartek1978
/ 188.146.142.* / 2011-10-13 05:22
Ten krzyż nie ma nic wspólnego z wiarą. W tym kontekście to jest symbol czysto polityczny, oderwany od swojego pierwotnego znaczenia.
To jest taka sama próba zawłaszczenia symbolicznej przestrzeni publicznej jak krzyż przed pałacem prezydenckim. Jest to tym bardziej oburzające, że zostało to zrobione ukradkiem, pod osłoną nocy (tak jakby autorzy sami czuli ze robią coś niestosownego) w miejscu, które jest przestrzenią najważniejszej debaty publicznej w tym kraju.
Jest to jednoznaczna próba wykluczenia z debaty publicznej poglądow nie mieszczących się w kanonie utożsamianym z krzyżem. Zupełnie wbrew konstytucyjnym zapisom o równości wszystkich obywateli. I to w miejscu, które w każdej demokracji powinno być świątynią wspomnianej rowności wobec prawa.
Krzyż w Sejmie to stara sprawa, ale próby wykluczenia interesów wyborców Palikota z wpływu na kształt debaty publicznej widać było explicite zupełnie ostatnio w swiętym oburzeniu i histerycznych reakcjach koscioła i prawej strony sceny politycznej na sukces RPP w niedzielnych wyborach. Ile bylo deklaracji odmawiajacych temu ruchowi podmiotowosci? Ile było wezwań do ignorowania i izolowania przedstawicieli tej części społeczenstwa która głosowała na RPP?
Paradoksalne, że ludzie, dla których krzyż w Sejmie jest symbolem miłosci do bliźniego mają tyle nienawiści i pogardy (vide żałosne wpisy Terlikowskiego na FB) do kogoś kto ma po prostu inne poglądy na kształt wspólnoty obywatelskiej.
Warto też zauważyć, że to oburzenie po prawej stronie nie ma nic wspólnego z moralnością, bo konia z rzędem temu, kto wskaże bezpośrednio, personalnie komu zostałaby wyrządzona krzywda w przypadku realizacji postulatów światopoglądowych Palikota... Czyja wolność do życia zgodnie z wyznawanymi wartościami zostałaby ograniczona?
Jest więc to tylko i wyłącznie walka odbywająca się w przestrzeni symbolicznej. Osią tego sporu nie jest krzyż w Sejmie czy pod pałacem prezydenckim, ale to czy symbolem naszej narodowej wspólnoty jest wyznawana religia czy obywatelskie zaangażowanie w cnoty republikańskie (od res publica - związane z tym co współdzielą ze sobą WSZYSCY obywatele tego kraju a nie tylko większość).
Wracając zaś do samego krzyża w Sejmie, to wieszanie symbolu wykluczającego część obywateli w miejscu, które służy budowaniu porozumienia ponad podziałami jest proszeniem się o kłopoty. A Palikot, jako ktoś spełniony życiowo i finansowo udowodnił już nieraz, że nie ma niczego do stracenia w świecie wyzwań politycznych (ot, choćby składając mandat posła przy odejściu z PO).
Ludzie nie mieszczący się w lansowanym przez większą cześć sceny politycznej (łącznie ze spolegliwym wobec kościoła SLD) stereotypie Polaka-katolika czuli się przez ostatnich 20 lat kompletnie ignorowani i wykluczeni.
Nie przypadkiem zatem ich dzisiejsza polityczna reprezentacja w Sejmie będzie odwoływała się do rewanżyzmu i miała "gębę" Tymochowicza czającego się za plecami Palikota. Ale w zasadzie to jedyne podobieństwo z partią Leppera.
Do tego dochodzą jeszcze ci wszyscy nowi młodzi wyborcy, dla których kościół katolicki jest jakąś odległą egzotyką.
Szkoda, że modernizacyjne postulaty były przez lata konsekwentnie wypychane poza margines debaty (nawet przez SLD i niby-liberlane PO) i że nie zostały wcześniej wmontowane w główny nurt polskiej polityki... Zamiast tego, czeka nas teraz długo odwlekany i od lat narastający podskórnie konflikt ideologiczny o kształt naszej wspólnoty politycznej - jej wspólny mianownik, miejsce kościoła katolickiego w tej wspólnocie i zakres swobód i praw przypisanych każdemu obywatelowi.