Problem polega na tym, że mu nie będziemy nigdy mieć korupcji na poziomie Anglii czy Dani, jeżeli organy ścigania będą działać na polityczne zamówienie. Mówisz że nie widzisz tego upolitycznienia. A jak byś ocenił zbieżność efektów działań organów ścigania z politycznym interesem aktualnej władzy? Jak byś porównał efekty działania ABW, CBA w okresie przed kampanią wyborczą i podczas samej kampanii wyborczej? Czy faktycznie powołanie tych instytucji wyraża wolę walki z korupcją, czy też może buduje układ w którym to co komu wolno jest uzależnione od politycznego klucza? Zresztą nawet nie chodzi mi tutaj tylko o najgłośniejsze
akcje podczas których organy ścigania występowały "w błysku fleszy". Również znacznie mniej spektakularne jak np. masowe przesłuchanie kandydatów PO w czasie kampanii wyborczej w związku z podejrzeniem nieprawidłowości podczas poprzedniej kampanii wyborczej.
To co obserwuję czyni mnie dalekim od uznania, że PiS faktycznie chce walczyć z korupcją. Bo jakby faktycznie chciał, to zamiast skupiania się na błysku fleszy, by pomyślał nad zmianą prawa zmniejszającą korupcjogenność systemu. A tak żyje z korupcją w symbiozie. Bo są tacy, którzy nie przejmują się upolitycznianiem wymiaru sprawiedliwości dopóki korupcja nie spadnie. A na tym można jeszcze długo żerować.