Pepe2016
/ 89.71.57.* / 2016-06-04 01:45
Jakoś sobie nie przypominam żeby w PRLu w latach 60-tych można było bez trudu dostać
się do elitarnego liceum, w którym lekcje odbywały się po angielsku.
Chyba nie mówimy tu o kraju nad Wisłą. No chyba że były jakieś enklawy z takowymi
liceami, do których coraz więcej celebrytów zaczyna się przyznawać
W 1978 roku wyjechał do USA na stypendium - jakież to proste, wyjął paszport z
szuflady, pewnie wizy nie potrzebował, kupił bilet na samolot i Fru!
Chyba znów nie mówimy tu o obywatelach PRL (czyt, Polakach).
Coraz więcej rezydentów naszego pięknego kraju, urodzonych w pierwszej powojennej
dekadzie, bierze się za wspominki i przy okazji zapomina się w tym idyllicznym
sentymencie , co róż to chlapiąc o sprawach, które dla zwykłego Polaka byłe nie tyle
co niedostępne, ale raczej nie śniły się nawet największym fizjonomom.