TomKom
/ 164.127.80.* / 2016-03-07 22:04
Opowieści P. Redaktora to mitologia. Izrael to kraj korzystający w ogromnej mierze ze wsparcia USA, a precyzyjnie - diaspory żydowskiej; pomoc wszelaka - wojskowa, technologiczna, finansowa. Cudów nie ma, jak i nie ma ich co za to specjalnie potępiać. Jeżeli chodzi o start-upy, Izrael istotnie jest potęgą, ale przeznaczają na R&D prawie 4,1% PKB, więcej w świecie wydaje tylko Korea. Polska też mogłaby tyle wydawać, ale trzeba by komuś zabrać - komu ? Emerytom ? Nauczycielom ? W innych dziedzinach tzw. dobrostanu obywateli jest już gorzej, co jest zrozumiałe, gdy obrona pochłania gros środków. Ceny wszystkiego są w Izraelu wyjechane w kosmos, szczególnie nieruchomości, metr kwadratowy przeciętnego mieszkania w Tel Avivie to 6.5 tys USD, w Warszawie 1,7 tys. USD; przeciętne zarobki /średnia/ w Izraelu to raptem 8-9 tys. złotych, dwukrotność tego co w Polsce. Wystarczy porównać PKB Polski i Izraela - nominalnie 11 tys. USD do ok 33 tys. USD per capita, tj. izraelski PKB jest nominalnie trzy razy wyższy. Ale gdy wziąć PKB PPP /siła nabywcza/, to różnica jest raptem 30% /wikipedia IMF - 33 tys. USD do 25 tys. USD/, tj. członek narodu wybranego za przeciętną pensję może kupić u siebie tylko 30% więcej niż polski goj. Izrael to brak lądowych przejść granicznych /tylko statek lub samolot/, szczelnie zamknięte granice przed importem i związane z tym monopole /Tnuva, tamtejszy producent nabiału kontroluje ok. 70% rynku/, i duże dysproporcje majątkowe - w rankingu OECD nierówności w Izraelu są porównywalne z Meksykiem. A wybijmy sobie z głowy, że wszyscy będziemy Billami Gatesami. Trzeba patrzeć na las, a nie na poszczególne drzewa.