30.3.Waszyngton (PAP) - Dymisja prezesa General Motors, połączenie
się Chryslera z Fiatem i jeszcze większe cięcia kosztów produkcji
to warunki dalszej pomocy rządu dla koncernów samochodowych,
przedstawione w poniedziałek przez prezydenta USA Baracka Obamę.
Szef GM Rick Wagoner podał się już do dymisji w niedzielę.
Zastąpi go Frederick Henderson. Koncern wymieni większość swoich
dyrektorów. Administracja Obamy zapowiedziała, że przekaże
koncernowi kapitał wystarczający na dalszą działalność przez 60
dni, w ciągu których firma ma przedstawić plan restrukturyzacji
przewidujący większe cięcia kosztów niż poprzednio.
To ostatnie oznacza, że GM będzie musiał wynegocjować jeszcze
znaczniejsze ustępstwa związków zawodowych w zakresie pakietu
socjalnego.
Głównym obciążeniem dla GM i Chryslera są ogromne koszty
świadczeń, w tym także dla byłych pracowników i ich rodzin, co
stawia je na przegranej pozycji w konkurencji z zagranicznymi
producentami aut posiadającymi swe fabryki w USA, takimi jak
Toyota, Honda czy BMW.
Chrysler - oświadczył Obama - ma 30 dni na porozumienie z włoskim
Fiatem w sprawie fuzji. Jeżeli oba koncerny się dogadają, Chrysler
może otrzymać z budżetu kolejną pożyczkę w wysokości 6 miliardów
dolarów. W przeciwnym wypadku pozwoli się na upadek firmy.
Administracja Obamy nie zażądała jednak dymisji dyrektora
naczelnego Chryslera Roberta Nardellego, który kieruje
przedsiębiorstwem stosunkowo krótko, od 2007 r.
Trzeci koncern z "wielkiej trójki" z Detroit, Ford Motor Co.,
jest w lepszej sytuacji niż pozostałe dwa i nie zwraca się o pomoc
do rządu.
Obama powiedział też, że rząd może ostatecznie zmusić GM i
Chryslera do ogłoszenia upadłości i zwrócenia się o ochronę przed
wierzycielami. Pozwoliłoby to obu firmom na pozbycie się wielu
kłopotliwych długów i zobowiązań kontraktowych.
GM i Chrysler sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu, twierdząc, że
"nikt nie kupi samochodów od firm, które bankrutują". Dlatego -
jak oznajmił Obama - fabryczne gwarancje na zakupione auta będą w
razie czego gwarantowane przez rząd.
Prezydent ogłosił poza tym zachęty podatkowe dla nabywców
samochodów. Kto kupi auto w tym roku, będzie mógł odpisać sobie
jego koszty od podstawy rozliczenia podatków. "Może to oszczędzić
każdej rodzinie setki dolarów i prowadzić do sprzedaży nowych
samochodów łącznej wartości setek tysięcy dolarów" - powiedział
Obama.
Oświadczył też, że rozumie frustrację tysięcy zwalnianych
pracowników koncernów, jak również podatników, na których koszt
ratuje się te firmy przed bankructwem. Podkreślił, że kryzys w
przemyśle motoryzacyjnym jest zawiniony nie przez załogi GM czy
Chryslera, lecz przez ich dyrekcje, a także "kierownictwo w
Waszyngtonie".
W pierwszych komentarzach podkreśla się, że akcja rządu w sprawie
dalszego losu producentów samochodów jest przejawem
bezprecedensowej ingerencji państwa w sektor prywatny.
Niektórzy ironicznie nazywają teraz GM: Government Motors
(zamiast General Motors). (PAP)
tzal/ kar/ pam/