Kenobi
/ 2007-01-20 02:00
/
Uznany malkontent giełdowy
Dużo w tym prawdy, jednak te wszystkie fakty i wskaźniki też za wiele nie powiedzą, bo są rozmaicie interpretowane, w zależności od okoliczności. Niektórzy czekają na wyniki spółek, jak okażą się dobre, to rzucają się na akcje, podbijając ich cenę. Zapominają, że ta cena już od dłuższego czasu rosła, bo zawsze są tacy, którzy mają dostęp do informacji, o których nie wiedzą inni, więc obkupują się wcześniej i spokojnie sprzedają nowicjuszom. Tzw. sell on good news. Giełda to jak stragan - kupowanie, sprzedawanie i aby do przodu, aby był zarobek. Trwa stała rotacja - raz rosną akcje, raz obligacje. Raz złoto, ropa, metale i spółki z nimi związane, innym razem technologiczne albo budowlane itd. Ostatnio zauważyć można, że Dow Jones wyczerpał możliwości wzrostu, to pojawiły się rekomendacje, że teraz czas na spółki z Nasdaq, bo jest o połowę niżej niż w 2000 r., więc może tutaj coś się ugra. Ale nagle okazało się, że z wynikami coś nie tak (IBM, AMD, Intel, Apple i paręnaście innych), więc i tu problemy. Nakręcanie chwilowej koniunktury przez byle plotki, często nic nie warte, ale kogo to interesuje - rośnie, więc kupują. Tak było w ostatnim okresie z ropą i z miedzią - od dłuższego czasu widać było, że popyt na nią (przy tak horrendalnie napompowanych przez fundusze spekulacyjne cenach - np. ropa w 2002 r. 20 USD/bar.) spada, zapasy rosną, a ceny próbowali jeszcze pompować z byle powodu. Jednodniowe zmiany np. cen czy zapasów nie mają przecież żadnego znaczenia dla ogólnego trendu, czy wyników spółek, na który wpływ mają czynniki bardziej długofalowe. Dlatego najważniejsze jest zachowanie dystansu do tego całego szumu medialno-analitycznego i głębsza ocena sytuacji, żeby uniknąć zastawionych, na mało rozumiejących graczy, pułapek. Dobrzy gracze DT mogą próbować wykorzystywać takie "ruchy Browna", ale często przypomina to żonglerkę nożami, więc nie dla wszystkich do polecenia.