Bernard+
/ 83.4.26.* / 2009-02-25 19:37
Każda operacja finansowa ma dwie strony jak każde konto księgowe plus konto przeciwstawne, jeżeli Polscy prezesi firm ponieśli straty na operacjach bankowych podpisując umowy na zakup i sprzedaż walut w systemie opcji to banki tyle samo zarobiły ile stracili przedsiębiorcy, więc nie ma kryzysu w bankach ani nie ma tam braku środków na udzielanie kredytów, więc skąd problemy z otrzymaniem kredytu zgłaszane przez część przedsiębiorców. Banki oczywiście wiedza teraz, kto dał się nabrać na podpisanie umowy sprzedaży 2 mln euro za 3, 50 i zakupu 1 mln. Euro za 3, 50zł wiec takim firmom ogołoconym z środków obrotowych i przez to stojącym na skraju bankructwa nie udzielą teraz kredytów. Nic dziwnego ja bym też nie udzielił kredytu tak nieodpowiedzialnym przedsiębiorcom -spekulantom. Szkoda tylko, że te firmy upadając pozostawią tysiące dobrych pracowników bez pracy. Należałoby wiec nie dopuścić do tego, ale zawczasu sprzedać je tanio tylko w zamian za kwotę długu wymagalnego tym przedsiębiorcom, którzy mieli więcej rozumu i ostrożności. Upadek, bowiem nie przyniesie ani bankom ani podatnikom korzyści a udzielanie pomocy z środków publicznych takim złym zarządcom przedsiębiorstw to nagradzanie spekulantów w dodatku głupich i nieuczciwych. W pierwszej kolejności to spekulanci powinni zostać zlicytowania z swoich prywatnych majątków domów samochodów i apartamentów oraz biżuterii, roleksów itp. Obawiam się jednak, że to, co zrobiły obce banki w Polsce to zaplanowana akcja ściągnięcia kapitałów do swoich banków matek w USA i innych krajach objętych kryzysem finansowym, gdyż patrząc na to jak kształtowały się, np. wartości jednostek udziałowych w funduszach emerytalnych już od listopada 2007 roku następował, co miesiąc najpierw powolny a następnie coraz szybszy spadek ich wartości. "Inwestycje " kapitałowe stawały się coraz mniej opłacalne i coraz bardziej wartości wirtualne różnych papierów dłużnych traciły na wartości. To dowód, że prezesi największych korporacji finansowo ubezpieczeniowych już wiedzieli, że nadchodzą czasy bessy, więc trzeba gromadzić twarde rezerwy walutowe w swoich centralach a wypychać w świat tracące wartość papiery dłużne i różnego rodzaju wirtualne surogaty pieniężne. A najłatwiej można to zrobić w krajach małych i tak mało zasobnych, że ich budżety roczne są kilkakrotnie mniejsze niż środki własne ponadnarodowych korporacji. Dlatego pierwsza padła Islandia i Irlandia a potem małe kraje z poza strefy EURO.