w gruncie rzeczy - filozoficznym podejsciem do sprawy - at jest niczym innym jak dopasowaniem teorii do zaistniałej rzeczywistosci lub jak kto chce predykcją przyszłosci na tej podstawie. ale czy mozna tak bezkrytycznie do tego podchodzić? otóż wydaje sie ze nie. gdyby amerykancy znowu nie znalezli sobie tematu do uzalania sie nad soba to i u nas nie byłoby grozby korekty indeksu do 2/3 jego obecnego stanu. poza tym (znowu filozoficznie) byc moze te okresy koniunktury i dekoniunktury są wyzwalane w sosób psychologiczny. jesli gospodarka ma sie dobrze to wszyscy czepiaja sie inflacji i przegrzania gospodarki. wiec zaczynaja grozic podwyzszaniem stóp. gielda spada - obniza sie wycena akcji, coraz trudniej ulokowac emisje na rozwój przedsiebiorstwa bo jesli spada to sie nie kupuje tylko sprzedaje - wiec spolka tkwi w stagnacji bo nie ma kasy. wszyscy sie boja nawet własnego cienia przepowiadając ze to moze spowodowac zawirowania na rynkach - wiec znowu spada (rzekomo dyskontując przyszłosc) wreszcie dochodzi do takiego momentu ze mozni tego swiata stwierdzają ze dosc juz tego wiec przepowiadają ze teraz juz moze byc tylko lepiej - wiec rynki wzrastają na fali spekulacji ze moze byc lepiej. kazdy spieszy sie kupic
akcje - lykają bez opamietania kazda emisję i kazdej społy bez znaczenia czym sie zajmuje i jakie sa nadzieje np. ecard ;) i tak sie kreci ta biedna gospodarka a raczej giełdy bo z jednej strony spekulacje dusza, gospodarke, gospodarka dusi rynki, kaskadowo nastepnie rynki dusza gospodarkę i kołko sie zamyka. a potem to juz sie wszyscy gubia i zastanawiają o co w tym chodzi. kto steruje gospodarką swiatową. niewidzialna ręka rynku czy jednak reką lub raczej ręce tych którzy o tym decydują lub akurat są przy mikrofonie. wojna, irak, korea, chiny, ropa miedz. a firmy które mimo wszystko rozwijaja sie to i tak dostaną po dupie bo taka jest tendencja wiec predzej czy pozniej na nich sie to odbije.