Forum Polityka, aktualnościGospodarka

NBP opublikuje raport o skutkach wprowadzenia euro

NBP opublikuje raport o skutkach wprowadzenia euro

Wyświetlaj:
rrrrrrrrr / 80.85.224.* / 2009-01-31 10:58
czy ta gęba wie co mówi ?? mi sie wydaje że chyba nie !!
?! / 2009-01-31 18:43 / Tysiącznik na forum
O pozycji szefa swiadczy m.in. fakt, że jest to magister w gronie profesorów ekonomii,
emo2 / 81.219.102.* / 2009-01-30 11:08
poczekajmy na ten raport ja bym nie przesadzał że będzie na niekorzyść euro jak go napisali eksperci to będzie na korzyść euro ale tak czy inaczej ten raport nie wiele wniesie bo decyzja należy do rządu

najważniejszą decyzją w tym roku będzie wejście do ERM2 i to jest kluczowa rzecz jak chcemy przyjąć euro w 2012 roku to musimy do ERM2 wejść do czerwca tego roku czyli już powinni zaczynać rozmawiać z KE i EBC w sprawie przyjęcia nas do węża walutowego
jarek k / 2009-01-30 10:54 / portfel / Samozwańczy Demon Intelektu
Ciekawe czy Prezes Dyzma go rozumie ?

Opuźnienie wynikające z puplikacji raportu jest wynikiem faktu tłumaczenia Prezesowi Dyźmie raportu z polskiego na nasze .
miodek / 79.163.124.* / 2009-01-30 12:52
Jedno jest pewne, opÓźnienie to jest po stronie twojej znajomości języka ojczystego. Niby dlaczego mam w takim razie wierzyć, że znasz się na ekonomii, hahaha
josta / 79.191.67.* / 2009-01-30 10:49
Raportu o skutkach NIEWPROWADZENIA Euro do 2009r boi się napisać???
bakej sztos / 83.27.70.* / 2009-01-30 08:03
Żarty się Skrzypka trzymają jak zwykle. Raport będzie bardzo stronniczy i ukierunkowany nie na stan gospodarki a tylko na prezydencika. Jak wiadomo stosunek Leszka znamy do OJRO. Natomiast Skrzypek jest protegowanym Leszka, który go ciągnął razem po prawie wszystkich instytucjahc w których był. Jeśli raport będzie zbyt optymistycznie nastawiony do OJRO to Srzypek jak to ma w zwyczaju zarząda ponownej analizy która uszczęśliwi prezydencika.
doktor Spinkowski / 79.163.96.* / 2009-01-30 08:32
A jeśli rzeczywiście będzie się opierał na prognozach korzystniejszych dla późniejszego przystąpienia? Czy ważniejsza byłaby dla Polski wymiana po bardziej korzystnym kursie, czy to że zrobimy na przekór nie lubianemu przez ciebie prezydentowi? Fakt że przy obecnym braku równowagi między sferą realną, a rynkami kapitałowymi oraz pieniądzem nie daje zbyt wiele szans na skuteczne prognozowanie, to jednak tylko argument na waszą niekorzyść, polityczne oszołomy. Dla was euro w 12 bo tak mówi Tusk, a Kaczor inaczej, żałosne
josta / 79.191.67.* / 2009-01-30 14:45
Z tej złotówki za chwilę zostaną nic nie warte TROCINY- będzie można tapetować nią ściany!!! Wtedy padną banki, przemysł, usługi, system emerytalny...Euro chroni przed taką sytuacja skutecznie. Jeżeli ocalejemy, to będzie to może wreszcie lekcja dla P.Prezydenta i jego popleczników- dobra waluta to podstawa DOBREGO PAŃSTWA.
Elendir / 2009-01-30 09:02 / Łowca czarownic
A skąd przeświadczenie że jak dłużej poczekamy to kurs będzie lepszy? Przecież w Polsce raczej inflacja będzie wyższa niż w EU a to jest fundamentalna przesłanka do osłabienia kursu walutowego.

Dla mnie euro jak najszybciej, bo każdy kolejny dzień, miesiąc, rok czekania na euro to dodatkowe koszty które Polska ponosi.

A jak komuś się nie podoba że złotówka jeszcze spadnie i dopiero po tym zostanie przeliczona na euro, to zawsze może zabezpieczyć swoją pozycję walutową na rynku instrumentów pochodnych. A różnice w wynagrodzeniach, niezależnie od kursu wymiany, będą wyrównywane przez mechanizm rynkowy. TYm szybciej, im szybciej Polska wejdzie do euro.
doktor Spinkowski / 79.163.96.* / 2009-01-30 09:50
Większy wpływ na kurs będzie miał przypływ kapitału, jeśli Tusk będzie podążał odważnie drogą rzeczywistej ekonomii dobrobytu. Ograniczanie wydatków budżetowych spowoduje, przez zmniejszenie redystrybucji PKB przez budżet państwa że zwiększą się również inwestycje krajowe, a ponadto banki będą dawać więcej kredytów sektorowi prywatnemu ze względu na zmniejszenie deficytu (mniej papierów skarbowych na rynku). Jeśli Tusk zachowa zdrowy rozsądek i nie będzie żadnych keynsowskich porażek w stylu obamy czy krajów zachodniej europy, to możemy po ustabilizowaniu się sytuacji wejść na ścieżkę silnego rozwoju sfery realnej, co zaskutkuje silnym dokapitalizowaniem giełdy przez kapitał zagrniczny (chociażby z USA, gdzie już się przewiduje sporą infalcję w drugiej połowie roku) oraz inwestycjami bezpośrednimi (przy obniżonych kosztach pracy - zwiększona również atrakcyjność exportu oraz sukcesach legislacyjnych). Dotychczasowa polityka deflacyjna EBC przy zabójczym socjalu oraz skrępowanych wolnych rynkach (ex. związki zawodowe we Francji) tylko pogarsza sytuację krajów euro. Ekonomia nie opiera się na popycie keynsa, ale na podaży - pobudzanie popytu w krajach euro będzie miało wpływ na inflację stosunkowo duży względem USA ze względu na skrępowanie podaży. Chciałem tylko wyrazić pogląd, że wszystko opiera się na niejasnym prognozowaniu. Sytuacja może się rozwinąć w różny sposób, a sosunek 2:1 jest lepszy niż 3:1, nawet jeśli miałoby to oznaczać kilka lat zwłoki. Pisanie że wejście w 2012 (czyli jak najszybsze) na 100% byoby najlepsze to już zwykła propaganda zakłądając całkiem długi porzedzający okres sztywnego kursu
josta / 79.191.67.* / 2009-01-30 16:39
Wygląda na to, że liberalny, wolny, nieskrepowany regulacjami państw kapitalizm na naszych oczach dogorywa. Keynsowski, czy jeszcze bardziej zaawansowany w zakresie regulacji państwowych system wybiorą ci, co przetrwają? ZOBACZYMY. Jak przetrwamy. Euro PRZESPALIŚMY. Teraz nie pora na dyskusje o dacie wprowadzenia. Jest ZA PÓŹNO.
Elendir / 2009-01-30 10:50 / Łowca czarownic
Ekonomia opiera się zarówno na popycie jak i na podaży. Niedocenienie którejkolwiek ze stron rynku prowadzi do kryzysów. W tym i zaproponowana przez Ciebie rozbudowa podaży przy ograniczającym się popycie tylko pogłębi kryzys. W dekoniunkturze jak najbardziej można zastosować część rozwiązań keynsowskich - pod warunkiem że z założenia mają one na celu jedynie złagodzenie dekoniunktury a nie oczekuje się od nich wygenerowania trwałego wzrostu oraz nie będzie się istotnie przekraczać istniejącej podaży. Oczywiście ekspansję trzeba później równoważyć oszczędnościami, ale dopiero gdy pojawią się oznaki koniunktury.

Kiepski kurs złotówki paradoksalnie pomaga w kryzysie pobudzając popyt wewnętrzny oraz zewnętrzny, a w konsekwencji rozwój podaży. Piszesz o rozwoju strefy realnej związanej z niskimi kosztami pracy. Czy aby one nie będą niższe jak złotówka będzie słabsza?

Wreszcie złotówka myślę że wciąż jest przewartościowana. Bańka spekulacyjna jaka na niej urosłą była ogromna, wspomagana dodatkowo przez masowe udzielanie kredytów we frankach. A teraz zwyczajnie trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i wypić to piwo co się sobie nawarzyło.

Rzeczywista ekonomia dobrobytu - jakie fajne propagandowe hasło...
doktor Spinkowski / 79.163.124.* / 2009-01-30 12:47
Pisząc o podaży odniosłem się do celu pobudzania. Keynsowskie pobudzanie popytu poniosło już przynajmniej dwie spektakularne porażki w historii (1. lata 30-te w USA, 2. kryzys naftowy). Najwyraźniej do 3 razy sztuka - czwartej szansy już pewnie nie będzie. O Keynsie pojawia się coraz więcej krytycznych prac (nawet w postsocjalistycznej Polsce, mam na myśli mentalność wielu autorytetów chociażby z dziedziny ekonomii brylujących na ekranach telewizorów). Łagodzenie dekoniunktury - jakie fajne propagandowe hasło.. Dobre dla polityków, którzy lubią mieć pod kontrolą jak największe środki pochodzące z produktu rzekomo wolnych ludzi. Niby kto ma w przyszłości spłacać dług zaciągany dzisiaj? A może dzięki rolowaniu długu opartego na wysokim procencie złotówka się umocni? No przecież będzie zaczny przypływ kapitału zachęconego atrakcyjną ofertą Skarbu P. Problem w kryteriach z Mastricht oraz tym, że inne kraje o większych możliwościach też się zadłużają - osobiście wierzę, że ostatni raz.
Generowanie popytu na różne sposoby osłabia podaż. W zdrowym wolnym rynku podaż głównie powinni stanowić MiŚP. Przy silnej walucie (dziękujemy Balcerowiczowi i jego następcom) ci ludzie oraz ich pracownicy generujący podaż stanowią również popyt. Jak Państwo się zadłuży oraz podniesie podatki w celu generowania popytu, to nie będzie kredytów na inwestycje. NBP (konstytucja z 1997) nie może finansować rządu, więc warto się zastanowić skąd ma Donald wziąć kasę. Wszystko to co piszesz fajnie brzmi, tylko jakoś zalatuje mi Gierkiem. Proponuję prześledzić dokłądnie koszty obsługi długu publicznego. Coraz wyraźniej widać, że politycy w większości nie zdają sobie z tego zupełnie sprawy.

Twierdzisz, że złotówka jest wciąż przewartościowana, a może być wręcz odwrotnie. Znaleźliśmy się w jakimś śmiesznym koszyku z Węgrami, którzy mają rzeczywiste kłopoty, stąd tak gwałtowny spadek. Poza tym większość analitykó jednak prognozuje powrót pod koniec roku do rozsądnego kursu. Koszty pracy zależą natomiast od uregulowań będących głównie w gestii naszych kochanych polityków korumpujących spoęczeńśtwo (w ciągu ostatnich kilkunastu lat zarabialiśmy więcej od chociażby Czechów pomimo niższego PKB per capita). AWSy, SLD, itp. nie pomogły społeczeństwu zmienić mentalności po 89 roku.

Kiepski kurs złotówki to póki co status quo. Więc zamiast już czym prędzej do ERM2, do sztywnego kursu, lepiej wykorzystać ten atut. Widzisz jak sam dochodzisz do pozytywnych wniosków?

Generalnie to jak przystało na wzorowego keynsistę, za często szukasz przyczyn w skutkach. Hasło: "Jak najszybsze wprowadzenie euro" to PijaR. To tzw. mem, który ma poprawić morale wokół polskiej monety i finansów. Może to i dobrze, oczywiście jeśli skończy się na hasłach. Gorzej jeśli się okaże, że bez względu na koszty będzie jak najszybciej. Proponowałbym przynajmniej zapoznać się z raportem RPP i zapomnieć o swoich animozjach politycznych. Ja ani nie jestem za jakimś PiSem, ani przeciw PO, póki co

PS. Nie pisz mi, że ktokolwiek wie ile powinien wynosić kurs euro/złoty w teoretycznej równowadze. Jedyne co wiemy, to że obecnemu stanowi do równowagi daleko
Elendir / 2009-01-30 13:55 / Łowca czarownic
Zdaje się problemem Keynes's nie było to, że chciał pobudzić gospodarkę, lecz to, iż wydawało mu się to że będzie to perpetuum mobile. A przecież to takie proste - w dekoniunkturze rozluźnia się politykę finansową, w koniunkturze zaostrza się ją. Myślę że zdecydowanie jest tu miejsce na rolę państwa. Oczywiście ważna jest konsekwencja oraz instrumenty: czy robi się to np. poprzez stopy procentowe, czy też poprzez inwestycje bezpośrednie. Myślę że znajdziesz pewne różnice w porównaniu do tego, co proponował Gierek.

Nie patrz na kurs złotówki przed rokiem, tylko na złotówkę w dłuższym horyzoncie czasowym. Dodaj do tego inflację (a raczej jej różnicę wobec innych krajów). Myślę że w łatwy sposób Ci wyjdzie dlaczego złotówka może spokojnie jeszcze sporo spaść.

Jak najszybsze wprowadzenie euro w Polsce to nie jest "PijaR". To korzyści wynikające z niższego ryzyka kursowego, kosztów przewalutowań, niższych stóp procentowych, stabilniejszej inflacji, większych inwestycji zagranicznych. Pewnie jeszcze trochę można by dodać. Koszty wprowadzenia i tak będą generalnie stałe - po prostu z każdym dniem tracimy korzyści. Zatem nie 2012. Tylko jak najszybciej to będzie możliwe.

Nie zamierzam Ci pisać ile powinien wynosić kurs w równowadze. Rynek nie działa w ten sposób. A raczej nie tyle równowaga nie istnieje, co jest niestabilna. Zatem zawsze będą wahania.
doktor Spinkowski / 79.163.109.* / 2009-01-30 14:18
Zadam proste pytanie. Wolisz swoje oraz najbliższych oszczędności wymienić w stosunku 4:1 czy 2:1? Wolisz zarabiać dwa razy więcej czy dwa razy mniej? Biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej 2 złocisze za 1 euro niemal by nas zrównywał z niektórymi obywatelami krajów rozwiniętych UE
Elendir / 2009-01-30 14:48 / Łowca czarownic
Oszczędności wolałbym wymienić w stosunku 2:1. I co z tego? Jaka jest gwarancja że złotówka by się umocniła do tego poziomu? Jeżeli masz taką pewność to może powinieneś zagrać na forex'ie? Poza tym skąd pewność że swoje oszczędności trzymam w złotówkach, która ostatnio spada?

Natomiast czystym PijaRem (jak to określasz) jest pytanie czy wolę zarabiać 2 razy więcej czy też 2 razy mniej. Bo prawda jest taka, że moment przewalutowania nie będzie miał wpływu na to co będę mógł kupić za swoją pensję. Ceny w okolicy będą denominowana w tych samych jednostkach co będę zarabiać. Jedynie ceny za granicą przestaną się zmieniać. Ale na nie zacznie działać pośrednio mechanizm rynkowy który aktualnie ma wpływ na kurs walutowy. Który dostosuje wtedy ceny i pensje na wewnętrznym rynku UE.

Najnowsze wpisy