Oszołomowaty
/ 80.239.242.* / 2011-06-30 14:58
Dlatych co dalej obsrani w POmatrixie siedzą:
"...Po raporcie Macierewicza mam jedno generalne wrażenie, można mieć mi za złe, że to wrażenie nie dotyczy meritum, ale nie umiem się oprzeć, by właśnie to wrażenie uznać za generalne. Raport Macierewicza nie przypomina raportu Macierewicza, takich raportów jakie znamy chociażby z WSI, że o aneksach nie wspomnę. W poprzednich raportach Macierewicz zgadywał, domyślał się i nie miał żadnych konkretów. Nie wchodzę w to, czy "zagdybane" konkrety istnieją czy też nie, mówię tylko, że Macierewicz gdybał, a nie mówił o faktach. Raport z katastrofy jest absolutnie antymacierewiczowski, w każdym calu, na tyle dokładne przeciwieństwo dotychczasowych „dzieł”, że w treści przedstawionej przez Macierewicza nie znalazłem jednej wydumanej rzeczy. Żadnej sztucznej mgły, helu, megamagnesów i dobijania rannych. Macierewicz jak nie Macierewicz przedstawił same FAKTY, same i tylko FAKTY. Z tego generalnego powodu mogę przejść do szczegółowego meritum. Przede wszystkim zbiór faktów opuścił szczęki dyżurnym „ekspertom”, pierwsze reakcje na żywo, to są reakcje gówniarzy z forum Onetu, nie ma to absolutnie nic wspólnego z fachową wiedzą, jest tylko i wyłącznie politycznym bezsilnym jazgotem. Pewnie za jakiś czas zbuduje się „teorie” typu afera z kamery przemysłowej, ale póki co „eksperci” robią za Niesiołowskiego. Obraz zdarzeń, uporządkowany w logiczny ciąg następujących po sobie konsekwencji, jest obrazem makabrycznym i podważyć go można tylko innymi faktami, tego żaden ekspert nie zrobił. O ile tylko kogoś stać, przynajmniej na chwilowe porzucenie paranoi politycznej, dostrzeże, że organizacja tego lotu, z czysto technicznego punktu widzenia oraz bezpieczeństwa, zwyczajnie była zbrodnią. Nie jakąś tam moralną, polityczną, ale techniczną zbrodnią. Nie zamierzam wnikać w motywy tej zbrodni i nawet premedytację. Pojęcia nie mam jak było z premedytacją, raczej stawiałbym na prawdopodobny motyw, czyli upokorzenie Lecha Kaczyńskiego poprzez ośmieszenie całej wizyty. Zamiar się udał z efektem przekraczającym najśmielsze oczekiwania. Tak czy inaczej w wyniku głupiej zabawy, czy też premedytacji (tę raczej wykluczam, przynajmniej po polskiej stronie), doszło do zbrodni i jeśli komuś powinny zostać postawione zarzuty, w najlepszym razie powinien to być zarzut doprowadzenia do katastrofy komunikacyjnej ze skutkiem śmiertelnym. Komu brakuje wyobraźni, powinien sobie przed oczami postawić starego „ogórka” wyremontowanego w garażu Zenka, który przeszedł przegląd za pół litra z niedziałającymi hamulcami, światłami i zacinającym się układem kierowniczym. Do tego niebo zaciąga się sino-burą chmurą, jest ranek i coś jakby mgła się pojawia. W tym autobusie siedzi 50 dzieci, a policja nakazuje jechać kierowcy, wiedząc czym i w jakich warunkach odbędzie się podróż. Jadą z górki po kocich łbach i mogą liczyć tylko na to, że za następnym zakrętem autobus trafi w 10 kolejnych stogów siana, co zamortyzuje uderzenie i pozwoli przetrwać przynajmniej kilku pasażerom. W kwietniu siana się nie kosi i to jest ostatni element raportu Macierewicza. Ci piloci nie mieli najmniejszych szans, tylko na podstawie tych faktów jakie przedstawił Macierewicz, piloci i pasażerowie lecieli na śmierć. Lecieli wyremontowanym u Zenka szrotem, w warunkach pogodowych podanych przez bacę i na zasadzie góralskich prognoz: abo będzie świecić słonecko, abo będzie padać dysc”.
Lecieli na kartoflisko, nadzorowane przez ruski kurnik i najważniejsze, NIE MIELI ŻADNEGO ALTERNATYWNEGO LOTNISKA. Nie przygotowano lotniska ani w Warszawie, ani w Smoleńsku nikt nie pomógł. Jedyne co piloci mogli zrobić, to chwycić za telefon satelitarny, czy inne radio i na szybko dogadywać się z jakimkolwiek lotniskiem w pobliżu, które dysponowało odpowiednim sprzętem i warunkami pogodowymi. Prawdopodobnie tak by się stało, Protasiuk był przygotowany na polski i ruski bajzel, to on wracał „wyremontowanym” samolotem przez ocean bez autopilota, ten wyczyn wszedł do legend lotnictwa, niczym drzwi od stodoły. Niestety w kwietniu nie kosi się siana, do wszystkich zbrodniczych informacji doszła zbrodnia ostateczna, ruska policja w ruskim kurniku po rozkazie z góry nakazała jechać, bo innej drogi nie ma. Zapewniała, że wszystko w porządku ogórek jedzie idealnie po prawej stronie, omijając wszystkie wykroty i betonowe słupy, lećcie śmiało, a nuż wyrośnie trawa, to się ją jakoś szybko skosi i podsuszy, w stogi poukłada. Takie były techniczne realia tego lotu. I proszę nie żartować, że lot 7 kwietnia odbył się w takich samych warunkach, owszem odbył się amatorsko, ale nie był zbrodnią, techniczną zbrodnią z naruszeniem wszelkich zasad bezpieczeństwa, norm, procedur i zwykłego myślenia. Za bezpieczeństwo techniczne zawsze i wszędzie odpowiada właściciel środka transportu. Zawsze i wszędzie oraz od początku, przez środek do końca. Z lotami jest nieco inaczej ponieważ za bezpiec