Forum Forum nieruchomościRynek nieruchomości

Nieruchomości pod presją. Na całym świecie

Nieruchomości pod presją. Na całym świecie

Money.pl / 2009-07-10 12:52
Wyświetlaj:
Texas / 79.162.188.* / 2009-07-10 19:02
Ostatnio byłem w Texasie i zaskoczenie moje bylo wieksze kiedy sie dowiedzialem ze nieruchomosci w Texasie nie potanialy w ciagu ostatnich 3 lat i utrzymuja silna pozycje !!!!! Opowiesci o rynku amerykanskim sa uogolonione i nie pokrywaja sie z rzeczywistoscia ktora ja widzialem na poludniu stanow. Opinie sa zgodne ze spadki sa notowane wokol aglomeracji finansowych i samochodowych takich jak NY, NJ , W - ton, Dt etc. To jest skomlikowany rynek. Nawet nie w kazdym stanie bylo latwo uzyskac mortage loans, nie bylo latwych kredytow. Czasami trzeba tam byc i to obserwowac zeby zobaczyc roznice i je poznac - uogolniane tak naprawde daje gowniane informacje o rynku - najgorzej jak takie informacje podaja profesjonalne portale lub aljazity jak tvnbusiness.

Pozdrowienia dla Wszystkich
chatka_kubusia_puchatka / 87.99.33.* / 2009-07-10 13:19
zawsze można poczekać, jak inni się rzucają w wir kupowania po zawyżonych cenach, trzeba wytrzymać presję, poprostu zrobić inaczej niż inni - potem się niczego nie żałuje.
loles / 212.159.242.* / 2009-07-10 15:29
Swieta prawda, teraz mamy korekte i trzeba poczekac 2-3 lata z zakupem. Mozna zaoszczedzic grube tysiace. A gadanie ze na mieszkaniach zawsze sie zarabia to bzdury. To inwestycja dlugoterminowa o niskiej stopie zwrotu. W USA w XXw. ceny mieszkan rosly sredniorocznie o 3%;)
bezdomny 22 / 213.238.67.* / 2009-07-10 12:52
gdzie inny płaczą tam inni się cieszą. Jedni muszą stacić by inni zyskali domy i tak muszą jeszcze sporo potanieć a korekta powinna być równa zakresem korekcie giełdowej czyli regres do lat 90- któryś proporcjonalnie do korekty giełdowej. Ale to tylko moje prywatne zdanie a zarazem nadzieja.
Osoby bardziej dojrzałe finansowo proszę o konstruktywną krytykę.(jeśli już)
spod mosta / 89.74.11.* / 2009-07-10 16:39
Myśle, że do skali takiej korekty jak na giełdzie mimo wszystko chyba jednak nie dojdzie. Ale rynek lubi przesadzać, więc... Ale trzeba zauwazyć, że mimo braku tak naprawde jeszcze kryzysu w Polsce mieszkania i tak tanieją, to chyba czegoś dowodzi. Wzrasta bezrobocie, PKB najprawdopodobniej pod kreską, więc brak presji na wzrost wynagrodzeń. Mówienie w takiej sytuacji o końcu spadków jest bredzeniem albo gadaniem za kase.
Kolejna sprawa to argument, że obecny stan odbije się na jakości wykończenia. No to chyba tylko deweloper który nie może się pozbyć zapasów może mówić. Do tej pory sprzedawano wszystko co się zbudowało. Ludzie nie podnosili jakiejkolwiek dyskusji z deweloperem bo ten zaraz na jego miejsce miał kogoś innego, często tego, który więcej płacił. Czy w takiej sytuacji kiedykolwiek stawia się na jakość?? Zaczęto nazywać klitki 40 metrowe apartamentami. Blok niemal jeden na drugim, żeby tylko postawić jak najwięcej na jak najmniejszej powierzchni i zarobić jak najwięcej. Ja akurat mieszkam na dwóch ostatnich pietrach więc widok mam ok, Ale sąsiedzi mogą co najwyżej pooglądać okna innych i ściany sąsiedniego bloku.
To jest to o czym marzy człowiek??

Niech ten który zamierza kupić mieszkanie stanie sobie!! Zrobi krok do przodu i pomyśli, że ten krok kosztuje jakieś 8 000 zł. Naprawde jest warte? Jeśli odpowiedz jest tak to kupujcie!!!!

Każda rzecz posiada swoją wartość. Zgadzam się z "loles" Chciałbym posiadać więdzę o inwerstycji, która przynosi pewny zysk (godziwy, nie mówie o lokacie i obligacjach) która nie niesie ryzyka. Gdyby mieszkania miały ciągle drożeć obecnie spora część ludzi musiałaby mieszkać pod mostami. Bo finansjera szuka miejsc gdzie ulokować środki i już dawno w większości byli by ich właścicielami.
Oczywiście finansjera zarobiła na nieruchomościach, ale pod kobiec bańki już ich na rynku nie było. Kupowali jedynie ci, którzy uwierzyli że za pare lat sprzedadzą te mieszkania, zarobią i kupią większe. Oj może boleć!
kaczordonald / 86.140.172.* / 2009-07-11 10:46
Bardzo zdrowe podejscie do tematu.Myslacy nie moga sie nie zgodzic[pomijam myslacych z branzy deweloperskiej].Chcialbym jeszcze dodac ze jezeli mieszkania mialy by jeszcze zdrozec zalozmy 30-50% przez najblizsze 5-7lat to mlody czlowiek za rok wynagrodzenie netto bedzie mogl kupic 1m mieszkania.Na pewno zdrozeja.Bedzie je mozna ogladac jako bezcenne dziela sztuki wspolczesnej.
Polak Mały / 83.9.145.* / 2009-07-10 22:20
A propo kupowania większego...

Pokuśmy się o mały eksperyment myślowy. W roku powiedzmy 0 stajemy przed wyborem kupienia mieszkania:
A - 50m2 za powiedzmy 50000pln
B - 100m2 za powiedzmy 100000pln

Kupujemy A. Zaczynamy z długiem 50000pln. Po powiedzmy 8 latach decydujemy się na zmianę na większe. W końcu dzieci dorastają.

Powiedzmy że nieruchomości zdrożały w tym czasie o 100% a my spłaciliśmy w tym czasie 20000pln kredytu.

A więc: sprzedajemy A za 100000pln. Spłacamy 30000pln kapitału pozostałego z kredytu zaciągniętego na A. Zostało 70000pln ZYSKU!
No to kupujemy B za... 200000pln. Nie pozostaje nic innego jak zadłużyć się na 130000pln.

A teraz scenariusz B. Mieszkania potaniały w tym czasie o 50% (TRAGEDIA!) Ale cóż... 50m2 to i tak za mało więc sprzedajemy A za 25000pln i spłacamy kredyt z którego pozostaje nam i tak 5000pln do spłacenia. TRAGEDIA! Kupujemy A za... 50000pln. Mamy teraz 55000pln długu.

Podsumujmy: w pierwszym scenariuszu mieszkania drożeją 100% a my po zmianie nieruchomości na większą mamy 130000pln długu, w drugim nieruchomości tanieją o 50% a mimo to (a właściwie dzięki temu) nasz dług na koniec to 55000pln.

A teraz pytanie: Który scenariusz jest lepszy dla 90% ludzi?

Pozdrawiam
Chris.UK / 86.139.230.* / 2009-07-11 13:19
Pozwolę sobie zauważyć, że w pierwszym scenariuszu zakradł się pewien błąd. Otóż jeżeli zadłużyliśmy się na zakup tego mieszkania na 50 tyś, to kwota kredytu do spłaty wraz z odsetkami, marżami, opłatami za przedwczesną spłatę, itd. itp., nie wyniesie już 50 tyś. a znacznie więcej ... po ośmiu latach zapawne nie mniej niż ok 75 tyś., zatem zysk w przypadku sprzedaży mieszkania ze stuprocentowym zyskiem należałoby pomniejszyć o koszty ośmiu lat kredytowania.
matias2 / 87.205.60.* / 2009-07-11 11:54
A co jeśli od razu zdecydowali by się na mieszkanie B ?
Polak Mały / 83.26.32.* / 2009-07-12 12:52
W obu scenariuszach celowo pominąłem odsetki. Intereswało mnie co tak naprawdę działo się z częścią kapitałową. Spłata 40% kredytu w 8-em lat nie jest nieprawdopodobna i coś takiego przyjąłem jako podstawa obu scenariuszy.

Oczywiście można było odrazu kupić mieszkanie B.

Rozważanie powyższe bazuje na założeniu że 25-latek kupując pierwsze mieszaknie dokona jeszcze przynajmniej dwóch, trzech zmian mieszkania w swoim życiu. Zakłądam że przynajmniej pierwsza zmiana będzie miała na celu zakup nieruchomości większej, bardziej komfortowej, lepiej zlokalizowanej... generalnie droższej.

Niezależnie od wyliczeń... wzrost ceny dowolnego dobra oznacza że mniej ludzi ma do niego dostęp. Patrząc na historię naszej cywilizacji można stwierdzić że jej rozwój ył uzależniony od zdolności wytwarzania dóbr w sposób czyniący te dobra coraz dostępniejszymi. Popatrzmy na ceny komputerów 25lat temu i ich możliwości. Kogo wówczas byłoby stać na zakup komputera do domu? A dzisiaj korzystam z komputera zakupionego za ułamek miesięcznych dochodów, komputera mogącego skomunikować mnie z ludzmi na całym świecie.
Zastanówmy się: czy czujemy się bogatsi gdy benzyna kosztuje 3pln za litr czy 4,5pln za litr? Tak samo rzecz się ma z mieszkaniami, działkami, butami i masłem.

Pozdrawiam
Chris.UK / 86.139.230.* / 2009-07-12 13:42
Wniosek więc nasuwa się jeden. Lokowanie kapitału w nieruchomości, trudno w ogóle nazwać inwestycją. Jakielokwiek scenariusza nie weźmiemy pod uwagę, kapitał "zainwestowany" w nieruchomość bądź to przynosi nam realną stratę, bądź też nie przynosi żadnej relatywnej korzyści, bo wzrostowi cen mieszkań tańszych, towarzyszy też wzrost cen mieszkań droższych, podobnie jak i wszystkich innych dóbr na rynku. W istocie zarabiają tylko deweloperzy, którzy wciskają nam bajeczki o tym jaki genialny interes życia robimy kupując od nich produkt (mieszkanie) po nieziemsko zawyżonej cenie i banki "udupiające" nas na najbliższe dziesiąt lat naszego żywota, wklejając nam kredyt, który to będziem spłacać wbijając zęby w ścianę i przelewając gorzkie łzy (o ile nie chcemy stracić wszystkich życiowych oszczędności).
kaczordonald / 86.163.53.* / 2009-07-12 18:18
Dokladnie tak.A do tego czlowiek udupiony kredytem hipotecznym to pozadany przez panstwo obywatel.Taki zawsze wydrapie pazurami robote.Nie pogorszy statystyk.O nie.


Napedzany wlasnym strachem wspolczesny niewolnik.
Polak Mały / 83.26.32.* / 2009-07-12 14:42
To wprawdzie moja prywatna opinia, ale generalnie jest właśnie taka. Dla 90% ludzi korzystniejszy jest spadek cen, lub choćby stabilizacja. Rosnące ceny gwarantują komfort psychiczny. Przynajmniej do czasu. Oczywiście jest pewien wyjątek. Jeśli chcesz sprzedać nieruchomość, a uzyskane środki przeznaczyć na cokolwiek innego, byle nie nieruchomości, wówczas im szybciej drożeją nieruchomości tym lepiej. Po prostu jako sprzedający chcesz uzyskać jak najwyższą cenę i jest to naturalne. Jeśli jednak chcesz sprzedać nieruchomość, by zainwestować... przepraszam, by zakupić inną, wówczas paradoksalnie lepiej byłoby na tym interesie stracić. Oczywiście zakładając że chce się kupić coś lepszego - czyli droższego.
Inną sprawą jest problem kredytów, które są znacznie chętniej udzielane w warunkach drożejących nieruchomości bo to daje bankowi ułudę zabezpieczenia kredytu (ułudę, bo niespłacany kredyt - nieruchomość zostanie wykupiona nowym, większym kredytem). W warunkach gdy nieruchomości tanieją, banki nigdy nie sfinansują 100% zakupu. Trudno nawet przewidzieć czy sfinansują wogóle taki zakup (przy LTV
Polak Mały / 83.26.32.* / 2009-07-12 14:48
Przepraszam ale z jakiegoś powodu moja poprzednia wypowiedź nie pojawiła się w całości:

(przy LTV
Polak Mały / 83.26.32.* / 2009-07-12 14:54
No tak... problem notacji matematycznej.

(przy LTW dużo mniejszym od 100%). Choć nawet dzisiaj domy w USA są kupowane, i banki zapewne finansują te zakupy.

Pozdrawiam

PS. Osobiście interesuję się głównie rynkiem nieruchomości w Małopolsce. Proszę poszukać w Google: "zasoby mieszkaniowe Kraków". Jednym z pierwszych linków jest odsyłacz do dokumentu Urzędu Statystycznego z 2006 roku. Wółczas to, w Krakowie w jednym mieszkaniu mieszkały średnio... 3 osoby. Czyli rodzina z dzieckiem. Trudno przez pryzmat tego dokumentu domyśleć się braku 3mln mieszkań w Polsce.
Chris.UK / 86.139.230.* / 2009-07-12 18:52
Ciekawi mnie jedynie, czy społeczeństwo wyciągnie jakiekolwiek konstruktywne wnioski z aktualnych zdarzeń na rynku nieruchomości. Mam cichą nadzieję, że długo jeszcze za przestrogę służyć będzie mogło pokolenie spłacające wieloletnie kredyty, za 40-50 metrowe klitki, zwane onegdaj szumnie apartamentami, żeby za dwadzieścia kilka lat, zaciskając pasa i wyrzekając się wszystkiego, stać się właścicielem bezwartościowego bubla, mającego już skądinąd swoje lata.
Osobiście odnoszę wrażenie, że mądrze zrobi ten, kto mieszkanie (bo przecież gdzieś trzeba mieszkać) wynajmie, zważywszy że na rynku najmu spodziewałbym się regularnego spadku, kiedy już ściący deweloperzy i mieszkaniowi "inwestorzy", nieznalazłszy nabywców na swe "apartamenta", zejdą na ziemię i masowo wystawią je pod najem, ażeby choć w jakikolwiek sposób zminimalizować swe straty, a wtedy już prawa podaży i popytu szybko uregulują ich prawdziwą wartość.
Co się zaś tyczy propagandy, która usiłują przekonać społeczeństwo o tym, że już niedługo zabraknie mieszkań, to między bajki bym ją włożył. Kto przy zdrowych zmysłach w to uwierzy ... W kraju w którym w ostatnich latach mieszkania powstawały jak grzyby po deszczu, gdzie jest ujemny przyrost naturalny, gdzie potężny odsetek reprodukcyjnego pokolenia wyjechał w cholerę na emigrację i nie zamierza wrócić (przynajmniej o ile sytuacja się wyraźnie nie poprawi), gdzie niedługo już dominujące pokolenie emerytów i rencistów zejdzie z tego świata zasilając tym samym mieszkaniowy rynek wtórny ... kto więc w takim razie ma być potencjalnym klientem na te mieszkania ? Kto wie, może błyskotliwy rząd naszego kraju, zwabi do nas chińskich robotniko-niewolników, którym wlepi te mieszkania i każe spłacać przez pokolenia katorżniczą pracą (tyle że oni też nie będą na tyle głupi raz dostawszy się do europy szybko uciekną przed polskim "dobrobytem").
Może zabrzmi to okrutnie, ale niedługo zabraknie już w naszym kraju ludzi których da się jeszcze wyzyskać i okraść, a pozostaną już tylko sami cwaniacy, którzy chcieliby żyć kosztem jakiegoś "jelenia". Wtedy to miejmy nadzieję, że wszystkie te gnidy wyzdychają z braku ofiary do pasożytowania (bo przecież do roboty się nie wezmą), złodziejskie państwo w pierony zbankrutuje ... i może szczęśliwym trafem dostaniemy się pod niemiecki zabór, a wtedy gdy usłyszę o jakichś zalążkach polskiej myśli powstańczej, to sam osobiście będę ją zwalczał ... Pomarzyć dobra rzecz ...

Pozdrawiam
mln7777777 / 89.75.162.* / 2009-07-13 05:47
Zgadzam się w 100%
kaczordonald / 86.163.53.* / 2009-07-12 20:24
Brawo!!! oklaski!!!

Najnowsze wpisy