Elendir
/ 2009-04-28 07:57
/
Łowca czarownic
Owszem łatwe. I nawet można byłoby się pośmiać gdyby nie to że kwestia dotyczy Polski. Np. na co wyższych pozycjach szukając hasła "PiS dokonania" można znaleźć:
Jakie jest największe dokonanie partii Jarosława Kaczyńskiego, a mianowicie Prawa i Sprawiedliwości?
Żadna partia w III RP, nie podzieliła tak społeczeństwa, nie zasiała tyle nienawiści, co partia która w nazwie ma słowa Prawo i Sprawiedliwość.
Albo też
1. Powoływanie ludzi kompetentnych i walka z "kolesiostwem".
Tyle intencje. Tymczasem od miesięcy instytucje centralne i rady nadzorcze spółek Skarbu Państwa "czyszczone" są dla "miernych, biernych, ale wiernych", "rzucanych na dany odcinek" z klucza partyjnego; przybrało to formy bardziej masowe i bezwstydne, niż w czasach rządów AWS-u i drugich rządów SLD. Obiecywano konkursy na stanowiska w spółkach Skarbu Państwa - nie słyszałem jeszcze o ani jednym, mamy natomiast kandydatów wyciąganych z rękawa, często szczycących się niejasna przeszłością, zerowym doświadczeniem i kompetencjami. Człowiek powołany przez PiS na stanowisko przewodniczącego Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego ma np. zarzuty prokuratorskie o roztrwonienie 2,4 mln zł z Wielkopolskiego Banku Rolniczego w Kaliszu. Upolityczniona została KRRiT, a szczególnie jaskrawym przykładem są rady nadzorcze rozgłośni regionalnych Polskiego Radia, do których wchodzą "krewni i znajomi królika", w większości (sami to przyznają) bez wcześniejszych kontaktów z rynkiem mediów. Niemal wszyscy natomiast związani są z PiS, Samoobroną, LPR-em i (!) Młodzieżą Wszechpolską.(...)
2. Zapowiedź uczciwości ludzi i przejrzystości procedur.
Tymczasem np. prezesem PZU zostaje nieznany w środowisku finansistów Jaromir Netzel, współpracujący przed laty z firmą Drob-kartel, oskarżoną o udział w praniu brudnych pieniędzy. W czasie, gdy pełnił funkcję prokurenta tej firmy, był też pracownikiem PKO BP i udzielał kredytów – reprezentował więc jednocześnie bank i jego wierzyciela. Został zwolniony z PKO BP i zawieszony w Okręgowej Radzie Adwokackiej. Ciemne sprawy wokół Netzla opisywał dziennikarz "Rzeczpospolitej" Bertold Kittel. 21 sierpnia 2006 związany z ojcem Rydzykiem "Nasz Dziennik" opublikował (inne dzienniki odmówiły) ogłoszenie prezesa PZU, w którym ten, zamiast odnieść się do stawianych mu zarzutów, pomówił Kittela o przynależność do służb specjalnych (w ten sposób Kittel dowiedział się, że jest majorem) oraz że ktoś zlecił dziennikarzowi ataki na niego, a pieniądze za tekst przesłał mu do raju podatkowego na Kajmanach. Tego rodzaju "fachowców" jak Netzel wyciąga się w "IV RP" niczym króliki z kapelusza całymi stadami.
Ponadto koalicja rządząca przegłosowała nową ustawę o Służbie Cywilnej, wedle której wyższe stanowiska kierownicze będą obsadzane w niej nie poprzez konkursy, ale drogą mianowania z klucza politycznego. Sam urząd Służby Cywilnej stracił też samodzielność i został przeniesiony pod nadzór szefa kancelarii premiera.Obecny minister sportu, kiedyś znany chodziarz sportowy, Tomasz Lipiec, został w 1993 przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków dopingujących, za co na cztery lata został zawieszony w prawach zawodnika. Przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, prof. Jerzy Smorawiński, który wykrył u chodziarza Lipca doping, został przez ministra Lipca zwolniony 1 lutego 2006 z pracy.
26 czerwca 2006 tygodnik "Wprost" opublikował artykuł, według którego sponsorami kampanii do Parlamentu Europejskiego członków PiS-u Michała Kamińskiego, Adama Bielana i Konrada Szymańskiego były formalnie osoby fizyczne, a faktycznie mogły być firmy Jana Łuczaka, bliskiego znajomego Kazimierza Marcinkiewicza i jego braci (Łuczak był wówczas oskarżony o przestępstwa gospodarcze i karnoskarbowe przed sądem w Świdnicy, uniknął odpowiedzialności w 2005 jedynie dzięki przedawnieniu zarzucanych mu czynów).
Problemem jest to, że ustawa o partiach zakazuje finansowania kampanii wyborczej przez firmy. Najciekawszy w tym wszystkim jest jednak wygłoszony tego samego dnia komentarz prezesa PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego: "Jeżeli ktoś wpłaca załóżmy na moją kampanię i, dajmy na to, daje te 10 czy 20 tysięcy – i ja nie wiem skąd, – on ma prawo dać, ja mam prawo wziąć. Nie będę przecież za każdym razem prowadził śledztwa, czy to są pieniądze jego, czy może kogoś innego. Nie wiem, kim były te osoby i czy jest prawdopodobne, że takimi sumami mogły dysponować, natomiast wiem, że nie ma prawnego obowiązku tego sprawdzania".
Można o wiele więcej cytować. Natomiast ostatnia wypowiedź o tyle mnie zaciekawiła że jest jak najbardziej adekwatna do krytyki Palikota przez PiS. Czyżby prezes Kaczyński już zapomniał o swojej wypowiedzi dotyczącej finansowania jego własnej partii?