MIło mi, że akurat moja wypowiedź została przez prowadzącego przywołana w zagajeniu dyskusji. Ale przywołana została trochę opacznie, aczkolwiek prowadzący miał prawo wyboru i oceny poglądu także w oparciu o inne jemu znane wypowiedzi.
Oczywiście nie żal mi wcale generała Kiszczaka. Gry i gierki polityczne zupełnie mnie nie interesują. Działania obecnego UKŁADU oceniam pod kątem perspektywy mojego i moich dzieci bytu ekonomicznego w Polsce bardziej za dziesięć lat niż za trzy do pięciu.
I jeśli widzę że po półrocznym rządzeniu obecny UKŁAD ma wyniki w grach i gierkach politycznych pod hasłem "łapaj złodzieja" zamiast w działanach napędzających rowój gospodarczy i OBNIŻAJĄCYCH KOSZT PAŃSTWA, to oceniam, że mniej więcej za dziesięć lat, kiedy dla mnie przyjdzie czas na emeryturę, a dla moich dzieci przyjdzie czas na zwiększone wydatki związane z ich własnymi dziećmi, to po prostu dla mojego pokolenia wyżu demograficznego zabraknie pieniędzy na emerytury i rządzący będą zmuszeni zabrać pokoleniu moich dzieci, żeby dać mojemu pokoleniu emerytów.
I obawiam się ponadto, że mniej więcej w tym czasie zakończy się wzrostowy cykl gospodarki światowej, skończą się transfery z Unii Europejskiej i w rezultacie znaczne skurczy się baza podatkjowa zarówno podatków dochodowych od przedsiebiorstw i osobistych jak i od podatków obrotowych.
Dlatego doradzam dzieciom wyjazd z Polski. I nie w kierunku londyńskim - ten kierunek jest dobry dla Polaków skłonnych do pracy na niższych stanowiskach (i tu przykład: dwójka dzieci mojego sąsiada po maturach w szkołach "ze średniej półki" od kilku miesięcy przebywa w Wielkiej Brytanii i pracuje w fabryce obuwia na stanowiskach w kontroli jakości, i chyba nawet "wyrejestrowali" się z Polski ze względu na PIT).
Oceniam, że przy wiedzy, umiejętnościach i ambicji moich dzieci dobrym kierunkiem jest Szwajcaria, kraje półwyspu skandynawskiego, ale nie Szwecja, na pewno nie Francja ani Niemcy.
A z krajów "nowej Unii" lepsze perpektywy niż w Polsce widzę dla krajów bałtyckich. Mają szanse stać się czymś w rodzaju Szwajcarii, bo tamte społeczeństwa mają większą determinację od nas. Po prostu zdają sobie sobie sprawę, że jako "mali" mogą liczyć tylko na własną pracę, a nie na zasługi w obaleniu muru berlińskiego.