Oszołomowaty
/ 89.229.72.* / 2010-10-11 21:01
Pomidory!! macie opis państwa POwskiego:
"...Warto czasami wrócić do trudnych pytań, które miały po kilka teoretycznych i politycznych odpowiedzi, a w efekcie nikt nic nie wiedział. Jesteśmy pół roku po katastrofie i tragedii smoleńskiej, mnożę określenia, ponieważ wymiar samego „wypadku”, to jest ledwie tło tragedii i katastrofy państwa polskiego, żyjącego na kredyt, dla mnie bez kredytu zaufania. Po pół roku mamy podsumowanie jak się patrzy, bilans powalający, wycieczka last minute. Rodziny ofiar pod opieką prezydentowej RP, koczowały pół dnia i nocy na witebskim lotnisku. Zajęły się rodzinami i PIERWSZĄ DAMĄ białoruscy dobrzy ludzie, którzy przynieśli kanapki z pasztetem i herbatę w termosie, darmowy catering. Pierwszy podstawiony samolot przez firmę opiekującą się rządowymi lotami zakaszlał w gaźnik.Podesłano drugi i już nawet nie poinformowano oficjalnie dlaczego nie wyleciał i co mu odpadło, przyjaciele białoruscy wydali komunikat, że się złom do lotu nie nadaje. Pytanie jak te dwie „maszyny” dotoczyły się do lotniska i przeżyły pozostaje Bogu ofiarować i dziękczynić już w bezpiecznej pieszej pielgrzymce do Częstochowy. W tej chwili i już po tym jak rodziny z prezydentową zwiezione Ikarusami, przekimały się nie wiem gdzie i mam nadzieję, że nie w młodzieżowym schronisku, czekają na do trzech razy sztukę. Tak z grubsza ma się organizacja lotów w państwie polskim, pół roku po katastrofie smoleńskiej. Ale nie ma na co patrzeć, bo w mediach mamy jednowierszowe informacje, co jest standardem gdy chodzi o funkcjonowanie państwa polskiego, mało to kogo obchodzi, ponieważ rządzi najwłaściwsza partia bez alternatywy. No i właśnie, w związku z tym, że rządzi najwłaściwsza partia i to wszędzie, praktycznie wszystkie dawne pytania, kto tu za co odpowiada można sobie darować. Fakt, że ponad setka polskich obywateli pół roku po tragedii na tej samej trasie przeżyła zawdzięczamy Bogu nie organizacji lotów. Rozumiem, że awaria może się zdarzyć, ale dwie awarie na 2 samoloty, to już nie są zbiegi okoliczności, to jest stan techniczny i mentalny państwa polskiego. Nie ma większego sensu pytać o odpowiedzialnych za bajzel, bo tych już znamy, to partia PO i prezydent PO, ale mimo wszystko zapytam, żeby się rozwiało parę pytań z przeszłości.
Zapytam po raz pierwszy. Pielgrzymka, podkreślam słowo, PIELGRZYMKA, zatem religijnie konotowane wydarzenie, chociaż wiem, że słownik dopuszcza laickość, została objęta patronatem PIERWSZEJ DAMY. Przed wylotem odbywało się jakieś tam głosowanie, czy zabrać NIE SWÓJ KRZYŻ na miejsce tragedii smoleńskiej, czyli odbył się proces rozstrzygający jeden z najgorętszych sporów politycznych ostatnich miesięcy. O czym to świadczy? Świadczy to o tym, że wyjazd miał charakter polityczny, nie cały oczywiście, ale poważny akcent polityczny miał. Jak wiemy lot skończył się ledwie co szczęśliwie, a powrót już jest prawdziwym splotem szczęśliwych okoliczności, w związku z tym drugie stare pytanie. Gdyby Pierwsza Dama, nie objęła patronatu nad lotem z akcentem politycznym, nie naraziłaby ponad setki ludzi na tragedię? Prawda? Można zadać analogiczne pytanie. Po co ona tam leciała? Po co cały ten przepych, ponad sto ludzi, mężów i żon polskiej elity? Pytanie jest analogiczne do pytania sprzed pół roku. Po co Kaczyński zabrał 100 ludzi i zabił ich dla politycznych akcentów? Różnica jest jedna, wtedy to DURNE pytanie było na topie, dziś pytań nikt nie zadaje.
Kolejne pytanie, które jest od razu odpowiedzią. Dlaczego nikt nie ma wątpliwości, że to MON ORGANIZOWAŁ TEN WYLOT, mimo, że kancelaria prezydenta zgłosiła Pierwszą Damę jako patrona lotu? Dlaczego nikt nie ma wątpliwości, że ten lot organizował MON, nie kancelaria prezydenta? Dlatego, że tak BYŁO ZAWSZE. Tak w Polsce było zawsze i nigdy nie było wątpliwości, że loty rządowe i prezydenckie nie organizuje Ryszard Kalisz, Mietek Wachowski, czy Sławek Nowak, ale specpułk pod dowództwem MON. Tylko w jednym jedynym przypadku grona eksperckie i komisje rzuciły 1000 wątpliwości, kto odpowiada za organizację LOTU. Następne pytanie. Dlaczego minister obrony Bogdan Klich nie umożliwił, a co więcej odradził lądowanie na lotnisku w Smoleńsku? Jest do sprawdzenia, że odradził. Bogdan Klich odradził z POWODÓW TECHNICZNYCH. Dlaczego? Przecież jeszcze pół roku temu ten sam minister uważał, że wysłał prezydenta i 100 ludzi na bezpieczne lotnisko i gdyby tylko Kaczyński nie kazał zabić samolotu, mielibyśmy lądowanie jak w bajce.
Pytano też o plany B? Jaki był plan B, przy tego rodzaju imprezach? Proszę społeczeństwa oczywiście, że były plany B, a minister Klich aż kucał, gdy wrzucał do skrzynki, zastępcze zorganizowane przyjęcia samolotu w Witebsku, Mińsku i Moskwie. Czekał transport, ciepłe koce, funkcjonariusze BOR zabezpieczali i kontrwywiad osłaniał, w końcu człowiek NATO leciał na ziemie, które uważane są przez gospodarzy za wroga NATO. Poważnie wszystko było, wystarczyło, żeby Kaczyński nie upierał się na lądowanie w krza