tak przechodziła z klasy do klasy i dlatego promuje taki pomysł.

Kto tak im doradza ???

Na pewno nie pedagog.

To niech ten doradca zrobi papiery i niech uczy.

bez względu na oceny? Wiadomo że jak ktoś oscyluje w poblizu "1", to skończy co najwyżej zawodowkę. A ostatnio "pracodawcy" głównie za takimi optują - absolwent szkoły wyższej, obojętnie jakiej, jest zbyt mądry by za........ć za 1000 zeta/mc. A po propozycji podstawówki dla 6-latków, oraz pędu do upowszechniania "bolońskiego" systemu studiów, ten pomysł rownież smierdzi tym samym smrodkiem.

Niebawem będzie można zdać z samymi jedynkami, a ministerstwo opatuli takie świadectwa w ramach promocji czerwonym paskiem. Po co nam mądry naród, kiedy ciemnogród im głupszy, tym łatwiejszy w manipulowaniu. Trzeba wychować sobie wreszcie pokolenie, które będzie prostą maszynką do głosowania. Niech głosuje od 16-tego roku życia, niech robi prawko od 12-tego roku życia, niech kupuje alkohol od 8-mego roku życia, niech stosuje nieporadnie środki antykoncepcyjne i rozmnaża się jak króliki od 10-tego roku życia, a wówczas wszystkim szopenfeldziarzom będzie żyło się lepiej. A Ci którzy się z tka słuszną koncepcją nie zgadzają, niech idą pilnować krzyża i słuchać Radia Maryja, bo innej opcji dla takich zwyczajnie ustawodawca nie przewidział. I to by było na tyle. Serdecznie pozdrawiam

Super pomysl. Ta pani swoim pomyslem przebija naszego Romusia Giertycha, ktory ze swiadectwa maturalnego zrobil papier toaletowy.

Po jakiego grzyba w takim razie jest ta jedynka?
Niech mnie ktoś oświeci w tym względzie, bo jak do tej pory jedyny sens we wprowadzeniu sześciostopniowej skali ocen był dla mnie właśnie w przypadku, gdy ktoś jest wybitny, lub jest idiotą i nie nadaje się do szkoły.
Jak jest po prostu zdolny i dobrze opanował materiał to 5, jak stara się coś zrobić, ale z rożnych przyczyn mu nie "idzie" to 2.
I po problemie.
Pani Hall w tym przypadku proponuje dać dzieciakom kolejną drogę (oprócz słynnej dysleksji, czy innej dysfunkcji mózgu rodziców delikwentów) do kończenia szkoły mimo wyraźnego nie nadawania się do tego.
Biorąc pod uwagę trudną sytuację rodzinną - czego świadectwem będzie ukończenie przez takiego człowieka szkoły?
Posiadaniem trudnej sytuacji w domu?
No bo przecież w żadnym razie nie opanowaniem jakiegokolwiek materiału.
I wtedy dopiero rodzi się patologia - uczymy takiego człowieka, że nic nie musi robić...
Dla mnie ten pomysł jest kretyński. Chyba najgorszy odkąd pamiętam, jeśli chodzi o edukację.
Ja wiem, ze posiadanie pełni władzy i niezdolnej do niczego opozycji nie motywuje, ale kurcze robicie to dla tego kraju moi drodzy "fachowcy".

To po co stawiać oceny jeśli one nic nie znaczą. Śmiech na sali. MEN jak zawsze równa do najlepszych.