Banki i KNF dyskretnie przemilczają, że przewalutowanie nie będzie ich nic kosztować - niezależnie przy jakim kursie (z 2007 czy 2011) roku się odbędzie. Bo udzielając kredytu denominowanego we franku - zabezpieczały się wzięciem takiej samej kwoty na kontrpozycji walutowej (coś w rodzaju odwrotnej opcji walutowej).
Czyli wirtualnie "kupując" 100 tyś franków, w tym samym momencie wirtualnie "sprzedawały" taką samą kwotę 100 tyś franków. Więc spadek kursu franka powodowałby, że banki zyskują na tym co "wirtualnie" sprzedały, a wzrostu kursu franka powoduje, że banki zyskują na tym co wirtualnie "kupiły". Niezaleznie więc od wahania kursu franka banki wychodzą na "0" z tytułu wahań kursowych. Przeciwnie do kredytobiorcy - któremu banki opchnęły niezabezpieczony kontrpozycją ten pseudokredyt bazujący na Forexie.
Przewalutowanie NIC nie będzie banków kosztować, niezależnie od kursu przy jakim się odbędzie!
Banki nabrały kancelarię prezydenta, jęcząc z tymi zróżnicowanymi stratami w zależności od roku wzięcia kredytu - bo ukrywają fakt, że są zabezpieczone na kontrpozycji walutowej i niezależnie od kursu wymiany - zawsze wyjdą na "zero" przy przewalutowaniu.
A co zyskały do tej pory na opłatach okołokredytowych, ubezpieczeniach, spreadach, marżach, wycenach nieruchomości - to już ich.
Wypadałoby, żeby może zespół doradców opracowujący projekt zrobił sobie poglądowe, praktyczne warsztaty z grania na rynku walutowym (może szkolenie - niech jakaś firma maklerska otworzy im konto demonstracyjne z interfejsem klik-klik na komputerze, i niech każdy z kancelarii, tak jak to dokładnie robią banki - wirtualnie kupi i sprzeda trochę waluty na FX, pobawi się softem, zobaczy jak się "kupuje" wirtualną pozycję na FX i jak się bierze kontrpozycję do "kupna", zobaczy, jak w każdym przypadku zawsze zyskuje biuro maklerskie (prowizję od transakcji) bez względu na wynik "gracza", na czym polega zabezpieczenie inwestycji giełdowej (kontrpozycja). Nic nie zastąpi osobistego doświadczenia, żeby później nie dać się rolować bankom na takie bajki jak "straty" z tytułu przewalutowania.