Otóż dziadku ( w odróżnieniu od piszącego brednie dziecka) ostatnio oszczędności pozbawił mnie niejaki Balcerowicz. Mówię o poważnych oszczędnościach.
Najpierw rodzice przez lata wpłacali na książeczkę mieszkaniową, potem w czasie studiów wpłacałem ja i rodzice i na dodatek miałem specjalną premię, po studiach wpłacałem sam (nawet do 30% pensji). Do roku 1982 miałem uzbierany pełen wkład na własnościowe 3 pokojowe w Warszawie.
Ze względu na samotność, bezdzietność, zameldowanie u rodziców nigdy nie spełniałem "warunków przydziału". W końcu kupiłem sobie dom na wsi. Tym bardziej nie spełniałem warunków. Po reformie Balcerka udało mi się odzyskać równowartość czterech metrów kwadratowych. Pomijając należne, ale oczywiście nie naliczone, odsetki od zgromadzonego kapitału (20 lat) odzyskałem ca. 6% pierwotnej wartości. oszczędności. Realnie odzyskałem może 3%. Zostałem okradziony w majestacie prawa. W biały dzień, w białych rękawiczkach.
A nazwano to reformą wszech czasów.