Wtedy nie mielibyśmy tylu magistrów debili, którzy prześlizgnęli się przez studia dzięki zwykłemu oszustwu. Nasza scena polityczna z pewnością wyglądałaby teraz zupełnie inaczej. Rygorystyczne egzaminy przywróciłyby postrzeganie inteligenta, jako człowieka światłego, a nie szczwanego gnojka.
W cywilizowanym świecie ściąganie w szkole, na egzaminach lub przedstawianie plagiatów prac jest potępiane, taka osoba nigdy nie ma tam akceptacji nawet rówieśników.
Praca i owszem, ale wyłącznie jako dodatek, świadczący o szczegółowym kierunku zainteresowań delikwenta i jego wiedzy w danej materii.