Witam.Mam nadzieje,ze ktos pomoze mi znalezc odpowiedz na kilka pytan.Sparwa dotyczy spadku.W zasadzie jego braku.Otoz kilkanascie lat temu zmarl moj dziadek.Po smierci dziadka moja babcia dostala mieszkanie.Babcia miala troje dzieci (w tym moja mama).Babci dzieci musialy sie zrzec z tego mieszkania aby babcia miala cale mieszkanie dla siebie(z tego co mnie poinformowali.ja bylam wtedy za mloda na to zeby to zrozumiec).Wiec mieszkanie bylo mojej babci.Ale siostra mojej mamy chyba dobrze sie zakrecila kolo "interesu" i zostala opiekunem mieszkania.Co to oznacza?Czy ona zostala wlascicielem mieszkania lub wspolwlascicielem?Po smierci mojej babci (2.5 roku temu) ciocia stwierdzila ze to jest jej mieszkanie no i gadki niebylo.ani dziadek ani babcia nie zostawili testamentu.nie wiem ile prawdy w tym ,ze mieszkanie stalo sie jej.A ona przepisala mieszkanie na swojego syna.Czy mojej mamie i reszcie rodzenstwu sie nic nie nalezy?Co oznacza opiekun mieszkania?Czy jest jakas mozliwosc podzielenia tego mieszkania na troje dzieci (bo tyle miala dzieci moja babcia z dziadkiem)?Jest jakas szansa na odzyskanie czegos?chcialam tylko podkreslic ,ze moja mama ostatni raz jak cos podpisywala to bylo jak dziadek zmarl ,ponoc to bylo cos o tym ,ze sie zrzeka spadku.No ale chyba zrzekla sie spadku po dziadku jak kazde z rodzenstwa.Czy wtedy ktos popelnil blad czy ktos byl juz taki "sprytny" i uprzedzil wszystkich i teraz mojej mamie nic sie nie nalezy.Dziekuje z gory za pomoc.