„Czuję do Michnika i do jego stachanowszczyzny pogardę i obrzydzenie. Cóż bowiem innego jak wstręt można czuć do byłego «dysydenta», który pije z Urbanem, Kiszczakiem, Jaruzelskim i Kwaśniewskim, toczy rozpaczliwą walkę przeciw lustracji (a więc przeciw deagenturyzacji Rzeczypospolitej),
ogłupia i deprawuje Polaków apologią relatywizmu moralnego, leseferyzmu, permisywizmu etc.,
całe lata trzyma nad komuną ochronny parasol i staje się heroldem-symbolem tej różowej koterii udeckiej, co doprowadziła Polskę do stanu zawałowego pod względem etycznym? (...)
Sianie relatywizmu moralnego (zwane przez michnikowców «tolerancją»),
antykatolicyzmu (zwanego «anty-klerykalizmem»), antypatriotyzmu (zwanego «otwarciem na świat»), różowego lewactwa (zwanego «demokracją»), niesprawiedliwości (zwanej «praworządnością»),
etc. — to wypaczanie prawdy metodą wypaczania języka.
Michnik robi Polakom wodę z mózgu.
Fakt, że jego wielbiciele nie pojmują, iż jest to klasyczne szachrajstwo typu «trzy karty » lub «trzy lusterka»,
przejdzie do annałów głupoty zbiorowej".