olo1
/ 89.79.212.* / 2008-02-17 21:30
Korporacja rządzi
Mylił się, kto sądził, że minister Ćwiąkalski zajmuje się
wyłącznie prezentowaniem na konferencjach prasowych uszkodzonych
przez poprzednika laptopów i podobnymi błazeństwami.
Nie, pan minister, choć się tym nie chwali, odwalił kawał
ciężkiej, merytorycznej roboty - przygotował, i nawet już
przepchnął przez Komitet Rady Ministrów projekt ustawy
określającej zasady dostępu do zawodów prawniczych. Rzecz bez
wątpienia leży mu na sercu bardziej niż cokolwiek innego, bo
pierwszą jego decyzją po objęciu resortu było uwalenie projektu
analogicznej ustawy poprzedniego rządu. Tamta zakładała otwarcie
dostępu do zawodów prawniczych. Ustawa Ćwiąkalskiego,
oczywiście, odwrotnie - przywraca korporacjom, w tym korporacji
adwokackiej, do której sam Ćwiąkalski należy, prawo wyznaczania
ilościowych limitów przyjęć na aplikacje.
Rzecz była tyle razy wałkowana, że aż się nie chce powtarzać.
Nie ani jednego, głośniej powiem: ANI JEDNEGO uczciwego
argumentu, którym można by ten pomysł, niespotykany w
cywilizowanych krajach, obronić. Kłamią ci, którzy twierdzą, że
ograniczenie liczby aplikantów służy podniesieniu jakości usług
adwokackich. Temu służyć może ustalenie wysokich kryteriów
egzaminu, ale na pewno nie mechaniczne ograniczenie liczby
członków cechu. Nie wspominając o tym, że dusząc limitami
młodych, jednocześnie otwierają się prawnicy na kumpli-prawników
bez jakichkolwiek pytań o kwalifikacje. Profesor historii prawa,
specjalista od dziedziczenia u starożytnych Galów, który kodeks
karny w ręku miał ostatni raz trzydzieści lat temu, może
kancelarię adwokacką otworzyć od zaraz. A najzdolniejszy,
piątkowy absolwent - nie, chyba że jego tata należy do Okręgowej
Rady Adwokackiej względnie ma w niej chody.
Szkoda gadać, chodzi wyłącznie o jedno - o zachowanie
wyśrubowanych ponad wszelkie pojęcie dochodów. W proporcji do
liczby ludności adwokatów jest w Polsce najmniej w Europie, pięć
razy mniej niż w Wielkiej Brytanii; a popyt jest zbliżony.
Prawnicy dyktują więc ceny - milion złotych, który zarobił
profesor-mecenas Ćwiąkalski w ubiegłym roku, to jak na wziętego
adwokata nie jest wcale suma zawrotna.
Nic dziwnego, że prawnicza klika zamierza to eldorado zachować -
na chama, bezczelnie, nie licząc się z niczym. W końcu skoro
Naczelny Cudotwórca, zainteresowany wyłącznie swoim pijarem,
oddał jej stosowne ministerstwo w wyłączne władanie, to dlaczego
mają z tego nie skorzystać? Czym się niby mają obcyndalać -
przedwyborczymi obietnicami?
Ruscy mają taki kawał: czy syn pułkownika może być generałem?
Nie może, bo generał też ma syna. Taki właśnie ustrój,
bynajmniej nie mający nic wspólnego z Irlandią, buduje w Polsce
obecna władza.
Rafał Ziemkiewicz