sewerer
/ 80.48.115.* / 2011-02-10 09:52
Co to za eksperymenty? W katastrofie główną rolę odegrała pogoda. Czy zapewniono sztuczną mgłę, która ograniczyłaby widzialność do 400 metrów? Trzeba by jeszcze wyłączyć ILS i włączyć dwie NDB na kierunku podejścia, zatrudnić naszych najlepszych kontrolerów, którzy sprowadziliby tu-154M do odległości 1800 metrów od pasa, a później by zamilkli, bo nie mają prawa sprowadzać samolotu w odległości bliższej od 1800 metrów i wysokości niższej niż 120 metrów, jeśli załoga nie zameldowała, że pas widzi. Poniżej tych wartości załoga nie próbuje lądować, a odchodzi na następne zajście, staje w holdingu lub leci na lotnisko zapasowe. Niektórzy są zdziwieni, że na wieży zapanował chaos, przekleństwa itp. Przecież to normalne jeśli widzi się samobójców? Spodziewali się komendy "Pas widzę", lub odejścia, a nie szukania pasa we mgle poniżej minimalnych warunków. By dopełnić realizmu, w eksperymencie powinien uczestniczyć drugi bliźniak! Po cóż latać w VFR, a nawet w IFR tym samolotem? Trzeba zasymulować sytuację ze Smoleńska, a więc warunki pogodowe znacząco poniżej minimalnych. Czego się nie zrobi w tym kraju, jakich pieniędzy z budżetu się nie wyda, by upozorować, że fikcja jest prawdą. Wczoraj pani Jakubiak dziwiła się ze szczerością gospodyni domowej, że jak to może być, że samolot wrócił z naprawy zepsuty. Nie znalazł się nikt, kto by wepchnął ją z powrotem do kuchni. Ta pani myli bez żenady remont z naprawą. Co w lotnictwie znaczy naprawa, a co remont? Naprawa to usprawnienie nie działającego, lub źle działającego urządzenia, natomiast remont to zupełnie coś innego. Gdyby porównać to do auta, to naprawa jest wymianą uszkodzonej pompy olejowej, a remont przeglądem okresowym, chociaż nie do końca. Samolot posiada tzw. resurs. Ten resurs to określona liczba wylatanych godzin, po których musi przejść remont, by być dalej dopuszczonym do lotów. Po takim zabiegu wchodzą inżynierowie i dokładnie sprawdzają działanie wszelkich urządzeń. Całość zawarta jest w protokołach poremontowych. Następnie odbywa się oblot samolotu, zgodny z określonymi, skomplikowanymi procedurami, po których samolot jest odbierany przez zleceniodawcę, który może powołać własną komisję do odbioru. Ustalone są określone procedury gwarancyjne. Rozumiem, że dla gospodyni domowej jest to zbyt skomplikowana sprawa i nie musi ona wiedzieć, że do remontu samolot odlatuje sprawny i nikt go na holu nie ciągnie. Nie musi też wiedzieć, że samolot to dużo bardziej skomplikowane urządzenie niż robot kuchenny. Zastanawia mnie tylko skąd bierze się w ludziach polityki tyle pewności siebie, buty, by swe prostackie poglądy bezwstydnie i bez żenady demonstrować publicznie? To chyba wina mediów, które im na to pozwalają. Pamiętam sytuację, kiedy lataliśmy na DOL (Drogowy Odcinek Lotniskowy), czyli lądowanie na autostradzie. Dla nas to było wyzwanie zawodowe, ale na ziemi to był piknik lotniczy dla generalicji z bufetami, kiełbaskami itp. Byłem świadkiem jak kolega podchodził do lądowania, a zielony generał krzyknął: a dlaczego on się tak chwieje? Nikt nie tłumaczył niczego generałowi, tylko mój kolega trafił na dywanik. Wtenczas już zauważyłem, że gdy my ryzykujemy życiem, inni się nami bawią i mają gdzieś prawdę, przepisy, znajomość rzeczy czy własną godność. Prawdopodobnie lepiej byłoby się nie kiwać, chcąc trafić podwoziem na tę nitkę na ziemi i się zabić, niż obrazić zmysł estetyki generała. Jeśli ktoś chce zobaczyć jak wygląda lądowanie na DOL, polecam stary film "Na niebie i na ziemi".