Slogan i też nieprawdziwy. Niepubliczne lecznictwo wykonuje bardzo trudne procedury, których nikt nie chce się podjąć. Są te zabiegi kosztowne, ale też wysoce skuteczne (chociażby kapoplastyka stawu biodrowego, czy implanotologia stomat). I co jest niezwykle charakterystyczne, w miarę jak coraz więcej zdesperowanych klasycznym schematem postępowań klinicznych (za mało, za późno) w publicznej służbie zdrowia zwraca się do prywatnie praktykujących i prywatnych klinik o dziwo robi się TANIEJ (mimo inflacji i mimo rosnących kosztów kształcenia ustawicznego lekarzyv - zobaczcie sobie ceny kursów lekarskich, drożejących materiałów medycznych itp). Co jest jeszcze bardziej "dziwne" procedury do niedostępne, nagle są całkiem w zasięgu ręki przeciętnie zarabiających, a byłyby dla znacznie większej liczby osób, gdyby to nie NFZ z mnistrem zdrowia, a pacjent decydowali kiedy i na co wyda pieniądze wpłacane do NFZ, czy jakiekolwiek innego ubezpieczyciela). Tamę trzeba położyć sobiepaństwu ubezpieczycieli zdrowotnych (zobaczcie marże zysku, jakie osiągają. daczego zysk wygospodarowany naszym pieniądzem nie wraca do systemu?), i systematycznie zwiększać udział niepublicznej służby zdrowia w świadczeniu usług med. Nie, nie wiem do jakiej granicy. Wiem natomiast, że po to płacę pdof,
vat i akcyzę, żeby państwo wywiązywało się ze swoich konstytucyjnych obowiązków. Składka zdrowotna może ten strumień uzupełniać, a nie zastępować.