__vi__
/ 62.233.246.* / 2010-07-13 10:38
Ale ale, zależy o jakim "typie" urzędnika mówimy. Dla mnie przeciętny urzędnik, to "pani Halinka" z urzędu X, która siedzi w pracy 8h dziennie, zarabia po 20 latach pracy niecałe 2 tyś. na rękę. To są ludzie, którzy często pracują tak jak każdy inny za często gorszą pensję.
Fakt, że często to co robią w pracy jest idiotyczne, ale to nie ich wina. To wina idiotycznego prawa, które od 20 lat jest maksymalnie komplikowane.
Do każdej, nawet błahej sprawy trzeba 15 opinii i niewiadomo jakich cudów. Przez to "pani Halinka" codziennie przegląda stosy papierów, wysyła 1000 pism do innych "pań Halinek" z innych urzędów, które z kolei robią to samo i tak się to kręci.
A zupełnie inna kwestia, to urzędnicy, którzy faktycznie nie robią nic, a jeżdżą na "szkolenia" przy dziku... Zarabiają znacznie lepiej niż "pani Halinka", do tego często dochodzą łapówki. Może nie oczywiste łapówki pod stołem ale np zlecanie jakiś prac znajomym czy komuś z rodziny itp.
Ja do "pani Halinki" nic nie mam i nie uważam, że powinno jej się zamrażać płace.