Co do argumentów "wykresowych" wypowiedziałem się kilka postów niżej.
Co do argumentów innej natury to na początku pozwolę się nie zgodzić w kilku drobnych miejscach z czarnytom. W pkt 5 (za spadkiem) napisał o braku reform, rozdawanie pieniędzy podatników - z tym się zgadzam. Natomiast jako nietrafiony argument uznaję to, iż przyczyną spadku na giełdzie są oskarżenia o homofobię. Zarzut homofobii to wygodny oręż w walce ideologicznej o kształt Polski, który przez nikogo rozsądnego (zwłaszcza inwestora instytucjonalnego) nie jest traktowany poważnie. Gdyby było inaczej , to giełda np. w Paryżu przestała by funkcjonowanie nie z powodu słownych oskarżeń o homofobię, lecz z powodu mordów na tle rasowym, do jakich dochodzi, zwłaszcza na południu Francji. Nie dajmy się mamy czarnym homofobicznym PR-em.
Co do argumentów za wzrostami czarnytom pisze, że wszyscy przewidują spadki. Otóż nie widzę tych wszystkich. Widzę natomiast większość mniejszych inwestorów, takich jak my, którzy siedzą na akcjach. Takich jak np. ja nie jest wielu i być może też dałbym się w piątek zapakować w
akcje z nadzieją na odrobienie strat. Zrobiłbym tak, gdybym nie miał alternatywy w postaci opcji (którymi od 2 tygodni wirtualnie, a od kilku dni realnie się zajmuję).Co do dnia dzisiejszego, to myślę, że wzrost był spowodowany "niewytłumaczalnym" spadkiem na TKO, a póxniej nadzieją na dobre otwarcie w USA (które nie było złe). Wykres DJ prezentował się interesująco i rokował nadzieję na wzrosty.
To wszystko, to były wątki poboczne.
Najważniejsze, czym chciałbym się podzielić napiszę poniżej.
Jeden z dwóch kolegów, z którym odbywam narady "giełdowe":) przeczytał książkę o kryzysie dolara. W kontekście GPW przekazał ciekawą myśl autora.
Zdaniem tego autora hosse powodują pieniądze najogólnie rzecz biorąc z zewnątrz – inwestorzy zagraniczni lub pieniądz sztucznie wykreowany – np. z kredytów.
Teraz zastanówmy się, czy są szanse na inwestorów zagranicznych. Jak się mówi, środki WYPŁYWAJĄ z giełdy poza granice Polski już od jesieni. Jest to związane w dużej mierze z drożejącym pięniądzem – zwłaszcza dolarem i rosnącą rentownością obligacji. Na razie nie widać oznak na potanienie pieniądza za granicą. Co więcej, pieniądz staje się coraz droższy – FED podniesie znów stopy (nie wiadomo o ile), EBC podniósł niedawno stopy euro o 0,25 proc., przewiduje się że w czasie roku bank w Szwajcarii podniesie stopy do okołu 2 proc. (kiedy brałem kredyt we frankach dwa lata temu – było to bodajże 0,73-0,75). Nawet Chiny podrażają swój pieniądz w jedyny prosty, możliwy sposób. Juan jest uwiązany do dolara i to co mogą zrobić, to podnieść stopę rezerw w bankach. Banki przyjmując depotyzy więcej środków będą musiały przeznaczyć na rezerwę, czyli mniej środków pozostaje im do akcji kredytowej. Aby zachować rentowność muszą podnieść oprocentowanie kredytów. Odbierane jest jednoznacznie jako schładzanie gospodarki.
Reasumując, myślę że na pieniądze z zagranicy nie ma co liczyć. Te, które wypłynęły w jakiejś mierze poszły na spłatę zaciągniętych wcześniej kredytów (to piszę za jadną z Pań z forum – zgadzam się).
Dodatkowo mamy do czynienia z dużymi IPO, które dodatkowo wymywają kasę. Niedługo Rosnieft. Zwracam uwagę, że przy obecnych stopach procentowych banków centralnych efektywny koszt pozyskanie pieniędzy na zakup akcji w IPO jest bardzo drogi w kontekście redukcji kupna 90-95 proc.
Co do środków krajowych...
One póki co się kończą. Kończy się akcja zaciągania kredytów hipotecznych, zwłaszcza we frankach, z których część była przeznaczana na zakup akcji, czy częściej funduszy inwestycyjnych i to z dwóch powodów. Pierwszy – od 1 lipca trudniej będzie o kredyt we frankach. A po drugie - jak na giełdzie góra i góra, to nawet mniej się zwraca na koszt kredytu mając przed sobą skalę zysku. Kredyt się zaciąga i już.
Teraz jesteśmy już po poważnym spadku, który mocno nadwyrężył zaufanie do TFI jako pewnego i opłacalnego miejsca na pomnażanie pieniędzy. Pieniądze nie dość, że nie wpływają, to dodatkowo wypływają z TFI. A wystarczy, że tylko nie będą wpływać i już mamy spadek na giełdzie.
Nikt kredytu nie zaciągnie (nikt – mam na myśli osobę, ktora o giełdzie wie tyle, co zobaczy w TV). Co więcej, zahamowany został (tak myśle) przepływ gotówki z lokat do TFI (“lepiej mieć pewne 3 proc. zysku niż 20 proc. straty”).
Na pieniądze drobnych inwestorów (takich jak my) w ogóle nie można liczyć, gdyż działamy w rozproszeniu i dodatkowo większość środków jest zainwestowana w akcjach. Wolnej gotówki nie ma.
Dodatkowym czynnikiem jest sytuacja na świecie. Drogie surowce tak naprawdę nie służą rozwojowi gospodarki. Wysokie stopy procentowe również ostudzą gospodarkę. Otwarcie mówi się, że w II półroczu gospodarka światowa spowolni swój rozwój.
Nie zapominajmy jeszcze o wiszącej nad nami bańce nieruchomościowej w USA i częściowo w Europie (która może nie pęknie wskutek podwyżki stóp, ale której zmniejszanie będzie kolejnym czynnikiem spowalniającym rozwój).
Pamiętajmy jeszcze o wiszącym nad nami - zwłaszcza nad “bogatymi, socjalnymi państwami” - Francja i Niemczy wraz z otoczeniem – nawisem świadczeń emerytalnych, które trzeba będzie wypłacić. Juz powstają problemy (proszę spojrzeć na drugi link – sam jestem w szoku, że dotyczy to nawet Szwajcarii) i te problemy to kolejna kotwica spowalniająca wzrost.
Dodatkowo proszę przeczytać (to tylko z ostatnich dni):
1.http://waluty.onet.pl/14,1342167,,3254,ft.html – EBC przewiduje, że inflacja w strefie euro do roku 2009 przekroczy 2 proc. (czyli stopy procentowe w strefie euro mamy delikatnie biorąc 3,5-4 proc.)
2.http://waluty.onet.pl/14,1342187,,3254,ft.html – centralny bank w Szwajcarii protestuje przeciw “asygnowaniu części swoich dochodów w celu wsparcia systemu emerytalnego”
Poganiamy przez czarnytom pisałem w miarę szybko. Mam nadzieję, że żadnych większych błedów merytorycznych nie popełniłem. A jeżeli tak, to przepraszam i proszę o sprostowanie.