W sumie może i dobrze, że nie pojechał. Przecież ten rząd w kółko powtarza, że oszczędności są bardzo potrzebne w kraju, a w dodatku po co miałby jechać - kto jeszcze słucha polskiego ministra na forum UE? Pojedzie, wypije wodę mineralną, coś powie - co nawet nie zostanie zaprotokołowane - i ostatecznie podpisze to, co inni uzgodnią. Jego obecność w kraju jest o wiele ważniejsza. Tu są prawdziwe pieniądze, tu dzieją się ważne rzeczy, rozdział stołków i premii, a dodatkową stawką jest autentyczny prestiż. Tu nie trzeba się wysilać, żeby coś mądrego powiedzieć, wystarczy występ z udziałem kolegów na temat wzrostu prezydenta. Tu jest się podziwianym za jazde motocyklem. I tu wszyscy biją brawa i noszą na rękach. Zamiast hiszpańskich, on woli polskie corridy - tu jest tak naprawdę bycze życie.