gość
/ 193.219.28.* / 2007-04-24 12:29
Dałem namówić się na spotkanie z doradcą finansowym. Przyszedł, zaprezentował obszary doradztwa, jakie świadczy firma (inwestycje, kredyty, ubezpieczenia, przyszłość dla dzieci itp.). Zrobił małą ankietę dotyczącą zarobków, zaciągniętych kredytów itd. Z całej oferty interesowało mnie tylko ubezpieczenia na życie. Umówiliśmy się na następne spotkanie, na którym miał zaprezentować konkretne produkty dot. ww. ubezpieczeń. Na następnym spotkaniu zamiast ubezpieczenia na życie namawiał mnie na fundusze inwestycyjne. Wymienił tutaj nazwę Unilink. Miała to być lokata z „ubezpieczeniem” przed podatkiem Belki (tak się wyraził), czyli jakiś parasol, nie dopytywałem, bo mnie to zupełnie nie interesowało. Co do ubezpieczeń na życie, to stwierdził, że widocznie zaszła mała pomyłka, ale jak chcę takie to mogę kupić bezpośrednio w konkretnej firmie (tutaj kolejne moje zdziwienie – dlaczego nie u nich, tak jak ustaliliśmy na 1szym spotkaniu). Dziwi mnie ta „pomyłka”, bo w ankiecie wyraźnie zaznaczyłem, że inwestuje na własną rękę a interesują mnie tylko ubezpieczenia na życie.
No i teraz pytanie – czy faktycznie „doradcy” działają w tak tandetny sposób – ”mamy wszystko ale kupić możesz tylko fundusz”? I czy po zakończeniu spotkania spisują klienta z dowodu (PESEL, seria) nawet jeśli nic nie kupił?