Tak patrzę na to wszystko i nie wierzę własnym oczom. Po raz kolejny giełda w USA zrobiła z nas balona. Oni mają w gospodarce problem, a my tracimy na akcjach. Dobrze powiedziane: w Stanach kichają... Europa ma katar, w Stanach maja katar...Europa ma zapalenie płuc. Moje koleżanka niedawno kupiła jednostki funduszy inwestycyjnych. Straciła klika procent i już chce sprzedawać ze stratą. Tak działa polski „inwestor”, drobny ciułacz, który zwabiony widokiem szybkiego zysku kupuje walory, kiedy traci momentalnie sprzedaje. Pomnóżcie to przez dziesiątki tysięcy ludzi i macie obraz giełdy nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie. W tym przypadku mamy kryzys nie gospodarczy, ale psychologiczny. Jeszcze kilka takich sesji i ludzie zaczną wykupywać wodę mineralną i konserwy w marketach. „To chyba koniec świata...” taki tekst usłyszałem dziś w biurze, od sąsiadki, która opychając się preclami patrzyła na stronę z notowaniami GPW. To dzięki panice wartość polskich firm topnieje w oczach, a na końcu kapitał zagraniczny wykupi nas za grosze. GM, FORD i CHRYSLER nie upadną, to wszystko element gry. Ludzie, kupuje się wtedy, kiedy jest bessa...a nie hossa. Giełda to zabawa dla ludzi o mocnych nerwach...dziesiątki procent zysku przynoszą zakupy dokonane w dołku, a nie na falach górki. Ileż osób kupiła jednostki funduszy, kiedy te mamiły 40 % zyskiem...ileż osób straciło połowę swoich oszczędności, licząc że
akcje będą drożeć w nieskończoność. GPW jest słabym rynkiem...Słabszym nawet od Węgier, które borykaja się z problemami i wyciągają rękę do międzynarodowych funduszy o pomoc. Polska giełda jest słaba....ale to nie jest wina notowanych na niej firm. Naszym mankamentem jest brak odporności na panikę. Co jest końcem bessy na giełdzie? Poprawa koniunktury... wzrost gospodarczy...nowe miejsca pracy ? Guzik prawda. Koniec bessy to wypalenie paniki. A Stany ciągle dolewają benzyny do tego naszego ognia... Ludzie olejmy w końcu Stany i ugaśmy ten ogień.