tesa1959
/ 2011-01-26 11:43
/
Tysiącznik na forum i pełna kultura
Tak się składa, że w przeszłości byłam księgową, a teraz jestem nauczycielem. Lubiłam pracę w księgowości, ale nie bezmyślne księgowanie zadekretowanych dokumentów. Lubiłam obliczać kredyty, naliczać i rozliczać podatki itp Lubiłam to, co było twórcze. Niestety, przyszedł rok 1990 i grupowe zwolnienia, a tak się złożyło, że byłam wtedy na urlopie macierzyńskim, więc nas trochę wtedy poleciało z macierzyńskiego i wychowawczego na pierwszy ogień.Kiedy byłam księgową też zazdrościłam nauczycielom długich wakacji, 18 godzinnego etatu, tylko przekonałam się, że nie jest to takie różowe - być nauczycielem. To wcale nie 18 godzin pracy tygodniowo, bo gdyby dokładnie policzyć, to byłoby ponad 40. Te 18 (teraz 20, w tym dwie bezpłatne) z dziećmi i młodzieżą to nie jest relaks, tylko ciężka harówka. Nauczyciel rozliczany jest z wyników uczniów na podstawie sprawdzianu po VI klasie i III gimnazjum. Ministerstwo narzuca wciąż nowe obowiązki np. ostatnio pisanie i realizowanie w klasie programu dla dzieci i młodzieży z ograniczonym upośledzeniem umysłowym (te dzieci chodzą do szkoły masowej, a zdarza się kilka osób w jednej klasie o różnym stopniu upośledzenia). Jak wyobrażasz sobie pracę na lekcji z kilkoma programami? A wszyscy muszą odnieść sukces na miarę swoich możliwości. Ponadto nauczyciel, aby dostać dodatek motywacyjny, musi organizować imprezy, wycieczki, rajdy, biwaki itp. i nie wystarczy jeden w semestrze. Bez tego dodatku musi opracowywać sprawdziany, sprawdzać je, sprawdzać zeszyty, zadania domowe, a gdzie to robi? Oczywiście w domu kosztem swoich obowiązków wobec rodziny. A Rady Pedagogiczne przynajmniej dwa razy w miesiącu? A odpowiedzialność za dzieci, narażanie się na oszczerstwa np. o molestowanie, bo przytulił dziecko, które płakało? A pretensje rodziców, że dziecko dostało uwagę, bo przecież to dziecko, to chodzący ideał?
Myślę, że musiałbyś (tak jak ja) pójść uczyć do szkoły, sam się przekonać, a potem twierdzić, to co twierdzisz. Zapewniam Cię: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma