- Dzizus, mój łeb... - szept dobiegał jakby z oddali, poprzez szara mgiełkę oparów Burbozura, najmocniejszego gatunku krasnoludzkiego piwa. Spod sterty kapot i waciaków ktoś zaintonował:
Jontek się wypreeeeeezyl !
gumka mu strzeliiiiila !
gacie mu opaaaaaaadly !
niczego tam niiiii ma !
...
- Laskier ! Jak Cię zara łunę to się glutem owiniesz ! Zamknij się ! Sterta odzieży się poruszyła. Niczym ślimak z muszli wypełzł Laskier, wokalista ludowej kapeli " Szaza und Przeraża Bend", aktualnie na urlopie, to znaczy przymusowym urlopie, a raczej w trakcie ucieczki przed innymi członkami grupy. Cóż, dobrym charakterem się cechował i nikomu nie potrafił odmówić, tym bardziej pięknej Mariannie "co lubi w wan nie", przodownicy pracy Kolka Ladacznic Miejskich...i cala wspólna kiesa poszła się je... jeszcze do tego
wrócimy.
- Ech, wy leszcze barowe - odrzekł Laskier, przeciągając się w akompaniamencie trzasku stawów i eksplozji gazów. - I to ma być wesele? Piąta rano a tu wszystko leży zdedowane jak po jakim pomorze. Hańba to dla mnie śpiewać na takich weselach, mi, któremu królowie i książęta ucha nadstawiali. No, ale lubię Was i docencie to. Trza mi zapłatę odebrać i w drogę ruszać. Gdzie jest gosp odarz ?
- Jaka zapłatę ?! - odezwał się gospodarz, czyli ojciec pana młodego - chyba żeście się, bardzie, przez ścianę z głupim macali. Umawialiśmy się na 100 dudlikow, a przeżarliście i przechlaliście ze 300 albo i lepiej. O nadwyrężonej opinii dru hny i jej matki nie wspomnę!
- No dobra, spoko, jakoś się dogadamy. Kopsnijcie pięćdziesiątkę i będziemy kwita, och, za dobry jestem, tak dąć się wykorzystywać ...
- O wykorzystywaniu to mi lepiej nic nie wspominajcie. Bo mi o wykorzystywaniu okazji i gwałcie na nieletnim to mój młodszy syn cos napominał, alem do szkol nie chodził i ni kuta go nie rozumiem, ale minę miął nietęga, okrakiem chodził i ze strachem za tobą wypatrywał.
- Eeee...no to milo było, szacuneczek, co złego to nie ja, Hvala li epa i bywajcie. Nim gospodarz zdążył jeszcze wspomnieć o swojej kozie co od rana na widok każdego człowieka w czerwonych rajstopach na dupę siada, Laskier był już na trakcie. Jeszcze tylko przez chwile przez zarośla, drzewa i tumany traktowego pyłu, oczy ojca pana młodego wyławiały mignięcia czerwieni Lasierowych rajstop.