Chciałabym przedstawić sprawę ubezpieczenia kredytu na wypadek zgonu przez Lucas Bank.
Odmowa uznania zasadności mojego roszczenia budzi mój sprzeciw i w żadnym wypadku nie mogę
się z nią zgodzić.W związku z objęciem umowy kredytu ubezpieczeniem, odpowiedzialność Lucas
Banku powinna sprowadzać się do wypłaty świadczenia na skutek zajścia zdarzenia
przewidzianego w umowie ubezpieczenia (zgonu kredytobiorcy), w tym przypadku spłacie
zaciągniętego kredytu. Ubezpieczony, tj. mój mąż przystąpił do ubezpieczenia na czas trwania
umowy kredytu i spłacał pierwsze raty, a po jego śmierci spłaciłam wszystkie pozostałe raty
w terminie i w całości, pomimo bardzo trudnej sytuacji finansowej.
Z ogromnym oburzeniem stwierdzam, że podstawa prawna, na jaką Lucas Bank się powołuje, tj. §
8 pkt 2e Szczegółowych warunków ubezpieczenia kredytobiorów Lukas Banku wyklucza de facto
każdego, zwykłego śmiertelnika. Z powyższego wynika, że wszelka choroba, o której
jakikolwiek ubezpieczony wiedział lub powinien wiedzieć, (o zgrozo!) jak napisano, przed
datą objęcia go ubezpieczeniem stanowi okoliczność wyłączającą. Cóż zatem wynika z tak
sprytnie skonstruowanego zapisu? Mianowicie to, że przyznanie danego świadczenia jest w
zupełności uznaniowe. Tak więc, jedynie dobra wola zakładu ubezpieczeniowego decyduje, co
może być, a co nie będzie okolicznością wyłączającą. W tej sytuacji, proszę wybaczyć
sarkazm, niedrożne zatoki i przegrody nosowe mogą też doprowadzić do uduszenia się
ubezpieczonego, co również stanowić będzie wyżej wspomnianą okoliczność wyłączającą –
przecież to niedorzeczne! Z pewnością wkrótce okaże się, że choroba genetyczna rodziców
będzie decydować o braku uznania świadczenia, bo dziecko prawdopodobnie może przecież kiedyś
umrzeć!
Informowałam Lucas Bank, że nie było wiadome, kiedy mój mąż umrze. Żaden z lekarzy nie
informował nas o terminie śmierci, bo żaden człowiek nie był w stanie go przewidzieć.
Przecież o tym, jedynie Bóg wie. Są przecież coraz liczniejsze i częstsze przypadki
wyleczenia najcięższych przypadków chorób nowotworowych. Tak wielu ludzi żyje z tą chorobą
przez wiele lat, nawet nieświadomie (a może zgodnie z treścią regulaminu ubezpieczenia
powinni wiedzieć?), nim w końcu odejdą – osobistości znane z pierwszych stron gazet.
Podobnie było z moim ojcem, który walczył z chorobą nowotworową kilkanaście lat. W to
wierzył również mój mąż, równie mocno jak ja i cała moja rodzina. Po przebytej operacji
dochodził do zdrowia i leczył się systematycznie. Niedorzeczna wydaje się również insynuacja
w pismach Lucas Banku, że mój mąż (czy jakikolwiek ubezpieczony w podobnym położeniu)
próbował wyłudzić pieniądze, ponieważ przeczuwał własną śmierć. Ale czy ja muszę w ogóle to
opisywać lub tłumaczyć się z tego? Nie minął przecież rok od czasu śmierci męża, a sytuacja
ta dodatkowo poniża mnie psychicznie.
W tym miejscu nasuwa się pytanie: dlaczego w ogóle oferować klientom ubezpieczenie kredytu
na wypadek zgonu? A przecież to pracownicy Lucas Banku twierdzili, że naprawdę warto z tej
oferty skorzystać. Ubezpieczenie od wypadków losowych, siły wyższej, etc., bo tak należałoby
raczej nazwać ich ofertę, a nie na wypadek zgonu, zawiera głęboko ukryte i zawiłe
wyłączenia, które całkowicie zmieniają i wypaczają jego istotę. Zresztą pracownicy Lucas
Banku informowali mnie i męża, że gwarantują wypłatę świadczenia na wypadek zgonu! Okazuje
się, że jak zwykle liczy się wyłącznie liczba udzielonych kredytów i ubezpieczeń. Istoty
ludzkiej się nie dostrzega, natomiast zwodzi się ją niemożliwymi do osiągnięcia obietnicami,
świadomie wprowadzając klientów w błąd.
Ubezpieczenie kredytu oferowane przez Lukas Bank to kolejne obciążenia nakładane przez
instytucje quasi-bankowe na kredytobiorców. Stąd też bierze się mit „zero
odsetek” nagłośniony w reklamach. Jednakże całkowity koszt kredytu wynosi tyle samo,
jak gdyby odsetki faktycznie były pobierane, a być może i więcej. Ale o tym już nikt nie
informuje klientów.
Kończąc, proszę wybaczyć moje zbulwersowanie, wiem już z ofert jakiego banku nie będę nigdy
korzystać.