Kenobi
/ 2007-05-31 23:14
/
Uznany malkontent giełdowy
Jechali na dużej konsumpcji na kredyt, pod zastaw domów, których - jak im się wydawało - byli właścicielami - i przy wrażeniu rosnącego bogactwa dzięki rosnącej giełdzie. Ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie. Minusowe oszczędności z tego się brały. Teraz naprodukowali domów tyle, że jak ostatnio podawał Bloomberg, zdaniem firm budujących domy kryzys na rynku nieruchomości potrwa do roku 2011, a z nim nasilać się będzie ograniczanie konsumpcji, bo kolejne kredyty o zmiennych stopach i nie tylko, będą stawiane do natychmiastowego wykupu, a domy - przy spadających cenach są często mniej warte niż wartość kredytu, więc jak kogo stać może starać się o refinansowanie kredytu, ale tu też trzeba mieć z czego dołożyć, więc zaciskać pasa. Jak teraz do tego dojdzie spadek cen akcji, które są ostatnim składnikiem podtrzymującym dobre nastroje, to przy wysokich cenach żywności i benzyny bańka pryśnie. Spadek wartości dolara powoduje poprzez ceny importu presję inflacyjną, bo dobre wyniki spółek brały się z tego, że przerzucili produkcję do krajów o niskich płacach (np. Dell 90 komputerów montuje w Chinach, a sieć marketów dyskontowych Wal-Mart importuje z Chin towary za 15 mld dolarów miesięcznie), ale to pozbawia pracowników w Stanach dobrze płatnych miejsc pracy i zmusza do podejmowania się dużo gorzej płatnej pracy w służbie zdrowia, hotelach czy gastronomii. Coś jak nasi absolwenci wyższych uczelni na Wyspach. Osobnym problemem jest wzrost stóp procentowych i tworzenie sie bańki kredytowej, bo tak modne ostatnio przejęcia firm dokonywane są też na kredyt i mówi się coraz głośniej o kolejnej bańce - tym razem kredytowej, a połączenia nie zawsze przynoszą oczekiwane korzyści, często kończą się fiaskiem, jak widzimy na przykładzie Daimlera, który musi teraz pozbywać się Chryslera.