DOZ
/ 2008-06-25 13:11
/
Ciemno widzę
Widzę dwie przyczyny:
1. Wszechobowiązujące przekonanie, że stan posiadania jest obiektywną miarą wartości człowieka. Konsumpcja jest warunkiem szczęścia, a bogaci mają rację i zasługują na szacunek - tak w gruncie rzeczy myśli większość amerykanów (polaków zresztą też), nawet jeżeli deklarują całkiem inny system wartości. Nieznaczne nawet obniżenie możliwości nabywczych powoduje gwałtowny spadek poczucia własnej wartości. Tak naprawdę zjawisko, które nazywamy "recesją", "kryzysem" jest tylko chwilowym spadkiem koniunktury. Nie spowoduje masowej nędzy, głodu, nie zagraża życiu. W skali świata poziom życia w USA obniży się z bardzo-bardzo-bardzo-wysokiego na bardzo-bardzo-wysoki. Ból sprawiają nie realne problemy, ale wygórowane żądze.
2. Siła prowojennego lobby w USA - komuś zależy na tym, żeby wojna trwała jak najdłużej i kosztowała jak najwięcej. Można czasami odnieść wrażenie, że środowisko to nie tylko ma silne wpływy, ale wręcz podejmuje najważniejsze decyzje. Łączny koszt wojny ocenia się obecnie na 3 biliony dolarów. Nie jestem ekspertem, ale podejrzewam, że 1/10 tej sumy wystarczyłaby, by wojnę prowadzić, a nawet wygrać.
3.000.000.000.000 $ - liczba z kosmosu. Tymczasem na ziemi co rok z głodu umiera 2 mln osób, czyli od wybuchu wojny w Iraku umarło 10 mln ludzi. Załóżmy, że bezposrednio zagrożonych śmiercią jest 10 razy tyle - mamy 100 mln. Razy 2 $ dziennie, razy 5 lat - wychodzi około 300 mld $. Czyli za 10% wydatków wojennych można by wyelimonować na świecie głód. Wracając do punktu pierwszego, prawda to, czy nieprawda, że bogatsi wiedzą lepiej?