Znajoma, ktora konczyla doktorat z biologii - otrzymywala niecale 1000 PLN stypendium. Teraz pracuje w stanach (i to bynajmniej nie jako naukowiec, tylko jako pomocnik naukowy - cos tam zbada, zmierzy, wyczysci probki) i zarabia 40$ rocznie + ma szanse na stypendium naukowe.
Ciekawy jest tez przyklad syna Stanislawa Lema (jest on fizykiem atomowym), ktory skonczyl studia w stanach i generalnie w Polsce to on moze lapac atomy rekami, bo najzwyczajniej w swiecie nie ma reaktorow....
Wnioski sa proste: po pierwsze trudno przebic oferta finansowa bogatsze uczelnie zagraniczne, po drugie - nie wystarczy oplacic naukowcow, trzeba im jeszcze stworzyc warunki do pracy.