Prof. Belka może brać za swe usługi doradcze tyle, ile zechce, inaczej mówiąc tyle, ile dostanie. W tym sensie jesteśmy wolnymi obywatelami, również prof. Belka. On nie jest zobowiązany być dla reszty obywateli i podatkowników charyzmatycznym przykładem i brać mniej, niż oferuje rynek, tylko dlatego, aby bój się Boga nie zarabiać więcej od robotnika budowlanego, bo go zagryzą i nie będzie premierem. Jego apanaże mają też niewiele wspólnego z sytuacją ekonomiczną w kraju i zarobkami w poszczególnych branżach, bo pensje funkcjonariuszu państwowych są niezależne od sukcesu ekonomicznego kraju. Jednka, jeżeli prof. Belka nie pamięta, za co dostał honorarium w wys. 300.000 zł, to udaje głupiego i sprawa zaczyna śmierdzieć, i to bardzo. Powstaje podejrzenie, że faktycznie opozycja może mieć rację zarzucając mu wyprzedaż majątku narodowego dla osobistego zysku. Ja prosty podatnik wiem, że każdy dochód musi być udokumentowany, i nie tylko ja. Jak to jest możliwe, że prof. ekonomii tego nie wie...Na taki numer w sensie nie pamiętam, nie może sobie pozwolić żaden szanujący się ekonomista, a tym bardziej osoba z funkcjami państwowymi. Każda księgowa wie, że każdy wydatek i przychód musi być udokumentowany. Niezależnie od wszystkiego, ile dostał i za co, prof. Belka popełnił podstawowy błąd, za który każdy prawnik może stracić licencję prawniczą, reprezentował obydwu kontrahentów interesu. Nie uwierzę, że nie wiedział, co robi. Aż szkoda, bo mało tak mądrych ludzi w kraju ...