Autor
/ .* / 2004-12-30 19:51
Autor swietnie rozumie, ze tzw. wolny rynek znakomicie sie sprawdza np. w produkcji i sprzedazy mebli, z ktorymi Polska podbila pol, jesli juz nie caly swiat. Nadal jednak nie rozumie, dlaczego czesc czytelnikow nie rozumie, ze w przemyslach strategicznych takich jak zbrojeniowy, energytyczny, naftowy, gazowy etc. rynek jest wolny, ale tylko dla tych, ktorzy te swoja wolnosci umieja sobie wywalczyc, a nastepnie ja obronic. O tym, jak francuskie czy niemieckie instytucje finansowe potrafia wspierac swoje rodzime firmy w konkurencji z korporacjami z innych czesci swiata mozna codziennie sie dowiedziec sledzac nieco uwazniej agencje swiatowe i gazety, niekoniecznie te w jezyku polskim. Pewnego rodzaju galezie gospodarki sa na swoj, juz nie XIX- lecz XXI-wieczny sposob nadal nacjonalistyczne i nic nie wskazuje, zeby sie to mialo wkrotce zmienic. Takie myslenie, jakie reprezentuje Artur, sprawia wrazenie epigonizmu tego, co glosili kilkanascie lat temu Chicago Boys. Nie chodzi o to, zeby ich nauki potepic w czambul, ale tym bardziej lepiej unikac tworzenia nowych dogmatow, chocby i o niewidzialnej rece rynku, ktora cudownie wszystko uzdrowi. Nie tak dawno jeszcze entuzjasci dogmatycznego liberalizmu glosili potrzebe pozamykania wszystkich kopaln wegla. Okazuje sie, ze jednak nie nalezalo sie tak spieszyc i zamykac tylko te, w ktorych rzeczywiscie produkcja nie mogla byc oplacalna. Podobnie ze stala czy okretami. Ja wiem, prosze Szanownego Pana, ze sie nie przekonamy, ale nie zaprzeczy Pan chyba, ze dla gospodarki polskiej i decyzji, jakie podejmuje w naszym kraju rzad, nie jest bez znaczenia, kto akurat w takim np. PZU decydowac bedzie, czy kupic znowu papiery dluzne panstwa, ktore bedzie tego w danym momencie potrzebowalo, czy tez zainwestowac swoje nadwyzki wolnych srodkow gdzie indzie. Osobiscie wolalbym jednak, zeby byla pewna rownowaga w tym zakresie i zeby takie wielkie, miejscowe instytucje finansowe troche smielej sie angazowaly w pewne przedsiewziecie, np. typu public-private zamiast tylko kupowac bezpieczne papiery rzadowe, ale to juz na inna historie watek. W kazdym mnie chodzi o pewna wizje rozwoju konkurencyjnej gospodarki, ktora uzwglednia strategiczne interesy panstwa, czyt. jego obywateli, a nie o wiernosc doktrynie, ktora wczoraj marksistowska, dzisiaj musi byc inna; najwazniejsze jednak, zeby byla jakas.