Po co podpisywać umowy skoro po jednym telefonie prezydenta (amerykańskiego oczywiscie, bo telefonów od polskiego premier nie odbiera) istotne punkty umowy są natychmiast zmieniane? I to jeszcze w taki sposób, że teraz rosjanie rzeczywiście mogą się przyczepić o to, że umowa jest wymierzona przeciwko nim, i będzie kolejny telefon, tym razem od prezydenta fedaracji, po którym konieczne będą nastepne zmiany w umowie "o tarczy", aby nie zostały zmienione warunki niedawno wynegocjowanej, ale ciągle nie podpisanej, umowy na dostawy gazu. Z tego wszystkiego premier będzie musiał karnie stawić się na wezwanie premiera Putina na uroczystość obchodów rocznicy katyńskiej. Sam bez prezydenta.