zmuszanie

adan76 / 2009-07-17 03:20
a ja z kolei mam taki problem i ciekawy jestem co wy na to.
mieszkałem w Łodzi w mieszkaniu matki mojej żony. Kilka lat temu wyjechałem do Skocji, a wkrótce za mną moja żona z dzieckiem. Ponieważ jestem studentem korzystałem z tego mieszkania (często byłem w Polsce, czasami przez długie okresy). W mieszkaniu tym trzymamy nasz segment oraz książki ( kilkaset - głównie wydania specjalistyczne i albumowe), dokumenty... Pomiędzy nami istniała umowa ustna użyczenia lokalu, jestem tam zameldowany.
W lipcu 2008 roku matka mojej żony wymusiła na nas przywiezienie dziecka "do babci". Niechętnie się zgodziliśmy (dziecko miało 3 lata), ponieważ przez jakieś dwa tygodnie musiało być one samo z "babcią", ale ostatecznie nas przekonała ( jest "czynnym nauczycielem". i zaświadczyła że się na tym zna i dziecko nie będzie odczuwać braku rodziców). Na miejscu po tym okresie okazało się że dziecko bardzo przeżyło rozłąkę, a całe działanie babci polegało tylko na tym, że ona chciała mieć wnuczkę. Nie przekazywała nam żadnych złych informacji, że dziecko tak to źle przeżywa, bo wiedziała, że natychmiast zabierzemy ją do siebie. Kiedy chciałem zabrać dziecko...nie pozwoliła mi. Obawiając się, że będzie wyrywać dziecko na siłę negocjowaliśmy z nią około dwóch godzin - ja na miejscu a żona przez skype'a. Po groźbach rzucanych przez jej męża (Zołnierz zawodowy z Krakowa) że mnie zap... i tych niekończących się dwóch godzinach końcu wydała.
Po tym incydencie moja żona zerwała z nią kontakty ( ja zresztą również). W okresie Świąt Bożego Narodzenia moja żona nie chciała odbierać od niej telefonów. Oczywiście matka mojej żony obdzwoniła swoją rodzinę i naszczekała na mnie że pojechałem do Szkocji aby zabić moją żonę, córkę i popełnić samobójstwo "bo ja taki jestem" ( no cóż, nie wiem ile razy miałbym to zrobić aby to twierdzenie było prawdziwe...).
6 stycznia wymieniła bez uprzedzenia zamki w drzwiach w mieszkaniu z którego korzystaliśmy jako wyłączni lokatorzy. W tym samym dniu pojechałem do niej i poprosiłem o wydanie kluczy w celu spakowania rzeczy i wyprowadzenia się z tego mieszkania w przeciągu dwóch tygodni - odmówiła. Powiedziała, że mam się jej prosić, a jak będzie miała czas i ochotę to pojedzie i mam się wyprowadzić w ciągu jednego dnia. Zaproponowałem termin i znowu odmówiła, twierdząc, że będzie w tym mieszkaniu, ale sobie nie życzy.
No właśnie. W moim przekonaniu doszło do kradzieży. Była to zemsta na mnie za to, że moja żona nie chciała z nią rozmawiać po tym, jak nie chciała nam wydać naszego dziecka. Przywłaszczyła sobie nasze rzeczy i nie chce ich wydać. Włamania nie było, ponieważ klucze dostała od brata mojej żony, ale kradzież tak. W końcu są to nasze rzeczy, które w dużej części są nam potrzebne do wykonywania zawodu, dokumenty i rzeczy codziennego użytku. Próbowała mnie zmusić bezprawnymi środkami do określonego zachowania się ( poniżanie się, proszenie o wydanie - na co ona ostatecznie kiedyś się może zgodzi dając absurdalnie krótki termin; wywóz tylu rzeczy za granicę to spakowanie, zważenie, zmierzenie i wybranie odpowiedniej firmy która przy określonej wadze i gabarytach w miarę tanio jest w stanie to zrobić). Nie możemy korzystać z dokumentów tam znajdujących się ( np nie mogę rozliczyć się z uczelnią), ani odbierać korespondencji. Czuję się pokrzywdzony i ponizony.
Prokuratura Łódź-Bałuty ( byłem na rozmowie, nie przesyłałem jeszcze oficjalnego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa) nie widzi tutaj nic złego, dla nich przestępstwo nie istnieje, powiedzieli jedynie że widzą tutaj jedynie sprawę cywilną o wydanie rzeczy ( wczoraj uprawomocnił się wyrok - sąd przyznał mi rację). Czy oznacza to, że w Polsce można dowolnej osobie wymienić zamki w drzwiach (bez uprzedzenia) i pozbawić ją dostępu do jej własności? Jak można "zmusić" Prokuraturę i inne organy ścigania, aby wypełniały swoje obowiązki? Ćzy może popełniłem w swoim rozumowaniu błąd i takie zachowanie nie jest przestępstwem w świetle obowiązującego prawa?
Trochę dużo tego wyszło, ale mam nadzieję że ktoś odpowie na mój post.
Wyświetlaj:
Kaśka12 / 195.205.200.* / 2009-07-18 21:41
niezły cyrk, ale tak to już w życiu bywa, że teściowe uważają się za najmądrzejszych.Pewnie teściowa nie takiego zięcia sobie wymarzyła? Jedynie można was obwiniać za oddanie dziecka teściowej, chcieliście żyć sobie wygodnie i za to płacicie teraz karę. Pamiętajcie nigdy nie oddawajcie waszego dziecka nikomu, ono jest Wasze i Wy macie je wychować, tym bardziej że jest jedyna. Odpuść sobie już to mieszkanie i wyprowadź się w miarę tam gdzie nie będziecie się widzieli z teściami. Dobrze przynajmniej że żona trzyma Twoją stronę. Jeśli chodzi o Twoje rzeczy jeżeli jesteś zameldowany w tym mieszkaniu to pójdź na najbliższy komisariat i powiedz że Teściowa nie chce Cię wpuścić po niezbędne dokumenty itp, jeżeli to nie zadziała to dopiero musisz działać dalej. Trochę przy tym nerw stracisz, ale nie poddawaj się, wkrótce zobaczysz że teściowa stwierdzi że się pomyliła ale będzie już za późno.
adan76 / 2009-07-19 01:23 / portfel / Bywalec forum
Rzeczywiście, nie wymarzyła sobie takiego zięcia. W tym środowisku najlepiej jeżeli córka da d... jakiemuś kapitanowi i ma już życie ustawione, zwłaszcza jeżeli ma on szanse wyjechać do Iraku czy gdzieś tam. Co do wydania jej dziecka nie chcieliśmy tego zrobić, ale bombardowała nas przez skype'a dwa razy dziennie przez miesiąc zasypując nas wywodami pedagogicznymi, aż w końcu zmiękliśmy, czego wstydzę się do tej pory. Jesteśmy odpowiedzialnymi rodzicami. Na mieszkaniu nam nie zależy. Policja nie chce się w to mieszać. Matka mojej żony niczego nie zrozumie, bo jak się kiedyś wyraziła "Bóg się może mylić, ale ona nie".
Dziękuję Kaśka12 za słowa wsparcia.

Najnowsze wpisy