artysta
/ 217.98.20.* / 2006-05-23 12:58
Nie jestem nauczycielem. Znam trochę to środowisko - z mej klasy maturalnej połowa skończyła w tym fachu. I na podstawie wiedzy o nich mogę wnioskować o innych nauczycielach. Zakładając, że ilość nauczycieli, którzy stają się lepsi z czasem jest taka sama jak sytuacja odwrotna, mogę stwierdzić, że trochę więcej niż połowa z nich nie powinna nigdy nikogo uczyć. Ja przynajmniej nie chciałbym by moje dzieci były przez nich uczone. Pominę kwestie dlaczego – przecież nie muszę być niemiły. Optymistycznie zakładam, że stosunek „dobrych” nauczycieli do tych, którzy nimi nigdy nie powinni zostać jest jak 4 do 6. Teraz obserwuję to co dzieje się w szkole na własnej skórze – jest źle – a czasami tragicznie. Poziom nauczania jest zwykle zaniżany, podręczniki ( te, które czytałem – szkoła podstawowa ) są okropne – mnóstwo błędów ( szczególnie w młodszych klasach ) logicznych, totalne pomieszanie wszelkich pojęć, infantylizm gdzie niegdzie, wyjątkowe rozbieżności poziomów z poszczególnych przedmiotów. A najważniejsze to złe podejście do małego człowieka. Za mało prac domowych – a jeśli już są to nikt nie raczy sprawdzić czy zostały wykonane ( tylko tyle – nie trzeba tych prac koniecznie sprawdzać i oceniać – wystarczy zobaczyć czy są ) – w efekcie dzieci, po jakimś czasie, przestają odrabiać zadania domowe - czyli zatracają umiejętność systematycznej i odpowiedzialnej pracy. A ilości lekcji, które powinny się odbyć ale... są wprost przerażające. Liczyłem kiedyś synowi przez 2 miesiące – wyszło mi, że średnio 3 godziny tygodniowo gdzieś znikały ( i nie był to czas matur czy rekolekcji – nie będę komentował tego tematu – temat rzeka ).
Teraz kwestia naszego ( w zasadzie to Waszego – ale to mało istotne ) ministra i wicepremiera R. Giertycha. Ten eksperyment jest raczej nieetyczny – ktoś kto zakłada bojówkę i jest z tego dumny nie ma prawa uczyć w szkole a co dopiero być ministrem oświaty. Argumenty typu „dajcie mu porządzić i oceniajcie po czynach, po efektach” są obłudne i tylko z pozoru prawdziwe. Nie można eksperymentować w taki sposób – to tak jakby mianować kogoś na dowolnie wysokie stanowisko i czekanie na efekty jego pracy – a nuż mu się powiedzie. Na dany stołek trzeba sobie zasłużyć – a tu widzę raczej czyny które zmierzają dokładnie w drugą stronę.
A tak swoją drogą to sądzę, że będzie znacznie lepszym ministrem niż można by się było spodziewać.