W dobie ciągle napływających środków do funduszy inwestycyjnych( w sierpniu wartość aktywów funduszy przekroczyła 82mld. zł) wydawałoby się, że nic nie może zagrozić ich dalszemu rozwojowi.
A jednak - znów chodzi o nadmierną biurokrację. Według Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami (IZFiA) fundusze stoją na przegranej pozycji w porównaniu do ich konkurentów, również walczących o nasze oszczędności-banków i towarzystw ubezpieczeniowych.
Chodzi przede wszystkim o zbyt restrykcyjny nadzór nad tworzeniem nowych instytucji i produktów. W podanym przez IZFiA przykładzie bank, aby stworzyć nową lokatę potrzebuje jedynie zgody zarządu, bez pytania o zdanie nadzoru, natomiast utworzenie nowego funduszu zajmuje według Izby cztery-pięć miesięcy. Zgoda nadzoru potrzebna jest nie tylko do utworzenia nowego funduszu, ale także do zmiany polityki inwestowania.
Taki stan wcale nie oznacza, że nie może być inaczej. W Luksemburgu, gdzie prawo jest najbardziej liberalne wobec funduszy, założenie nowego TFI trwa cztery-pięć dni. Do tego dochodzą niższe podatki.
Marcin Dyl-prezes IZFiA uważa, że tak wysokie wymogi przekładają się na wyższe prowizje nakładane przez rodzime fundusze. Twierdzi on ponadto, iż, jeśli nic w tej kwestii się nie zmieni, istnieje realne zagrożenie, że polskie TFI przeniosą się m.in. właśnie do Luksemburga. Dla klientów, bezpośrednio, nie miałoby to większej różnicy. Ale czy pozostałoby to obojętne wobec zwolnionych pracowników TFI, wpływów z podatków czy w ogóle znaczenia Polski dla zagranicznych inwestorów? Chyba nie...