Mazda 3 Sedan potrafi zaskakiwać. Ale czy pozytywnie? [TEST]
Pod względem aparycji nowy model faktycznie nie zawodzi. A jak wypada w pozostałych aspektach?
Gdy pierwszy raz zobaczyłem mój egzemplarz Mazdy 3 na parkingu, był on do mnie ustawiony przodem. Przyznam się, że przez chwilę zachodziłem w głowę, czy przez przypadek nie otrzymałem kluczyków do Mazdy 6, a nie do spodziewanej trójki. Designerzy z Japonii projektując linie nadwozia dla flagowego sedana Mazdy najwidoczniej uznali, że ich dzieło nie będzie marnowało się wyłącznie w jednym modelu.
Mazda 3 wygląda z frontu niemal identycznie jak Mazda 6, różni się jedynie detalami. Czy to wada? Moim zdaniem nie, bo szóstka to naprawdę urodziwy samochód. Przełożenie jego stylistyki do mniejszego modelu w gamie zaowocowało jednym z ładniejszych przedstawicieli segmentu C. Maska Mazdy 3 jest długa, muskularna, reflektory wyraźnie i agresywnie zarysowane. Z boku łatwo można zauważyć linię dachu nadającą autu lekkości i ładne przetłoczenia na drzwiach. Z tyłu mamy zachodzące na boki reflektory o bardzo miłym dla oka projekcie kloszów. Całości dopełniają duże, 18-calowe, felgi. Ten samochód zwraca na siebie uwagę i może się podobać.
Sportowiec?
To, co najbardziej rzuca się w oczy po zajęciu miejsca na fotelu kierowcy, to zegary. Śmiem twierdzić, że jest to jeden z najefektowniejszych zestawów wskaźników jaki dotychczas spotkałem w samochodach. Centralne miejsce zajmuje duży obrotomierz, a w rogu jego tarczy znalazło się miejsce dla cyfrowego prędkościomierza. Po bokach mamy z kolei miejsce na wskazania komputera pokładowego. Całość doskonale komponuje się ze sobą i wygląda niczym w samochodzie sportowym. Jeszcze większe wrażenie zegary robią po zmierzchu, kiedy rozświetlają się biało-czerwonym światłem.
Kierownica obszyta jest czerwoną nicią, podobnie jak gałka dźwigni zmiany biegów oraz hamulca ręcznego. Do tego na odpowiednio grubym i dobrze wyprofilowanym kole kierowniczym znalazło się tworzywo, które swoją fakturą przypominać ma włókno węglowe. To nic, że z prawdziwym carbonem ma ono niewiele wspólnego. Efekt jest miły dla oka i świadczyć może o sportowych aspiracjach samochodu.