,,A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój" - grała i śpiewała Budka Suflera. Tak samo po mocnych wzrostach przychodzi korekta, choć ta ominęła giełdowych średniaków.
Jeszcze rano zastanawiałem się, czy WIG20 osiągnie w najbliższym czasie 3600, a może więcej punktów. Tym czasem moje obawy, co do psychologii rynku okazały się dużo trafniejsze. Nie pierwszy, to i nie ostatni przykład na triumf analizy psychologicznej rynków nad techniczną.
Dziś indeks WIG20 stracił 0,7 proc. i zatrzymał się na poziomie 3523 pkt., czyli tuż nad wsparciem na poziomie 3519 pkt. Dużo ważniejszy wydaje mi się jednak poziom 3483 pkt, czyli czwartkowej luki hossy. Z technicznego punktu widzenia więc, dzisiejsza sesja pozostaje bez znaczenia. Najlepiej pokazuje to przykład MIDWIG-u, który po wzroście o 0,7 proc. ustanowił nowy rekord. Sytuacja techniczna tego indeksu jest jeszcze ciekawsza, bo przed kolejnymi wzrostami (znów ta analiza techniczna), nie bronią niedźwiedzi żadne opory.
Zostawmy jednak AT na boku, skoro dzisiejsza sesja zakończyła się trumfem psychologów. Niezdecydowanie inwestorów było widoczne od samego początku dzisiejszej sesji. Trochę to dziwi, zważywszy, że dziś indeksy zieleniły się od Londynu po Ateny. Neutralnie rozpoczęła się też sesja w USA, dopiero ok. 16. naszego czasu nastąpiły chwilowe spadki. W momencie zamykania notowań w Warszawie Dow Jones tracił zaledwie 0,1 proc. Potwierdza to tylko moją wcześniejszą tezę, że do dzisiejszych spadków nie należy przywiązywać wagi, o czym świadczy spadek obrotów (dziś było to 1,8 mld zł).
Na spadek WIG20 duży wpływ miała przecena akcji KGHM. Dziś akurat był dzień, kiedy miedź na światowych rynkach taniała, co zmusiło inwestorów do zamykania pozycji również na akcjach polskiej spółki. Drożały jednak nadal akcje banków (poza PKO BP)
, co daje podstawy by oczekiwać już w poniedziałek kolejnych wzrostów na szerokim rynku, a nie tylko w segmencie małych i średnich spółek.