Nowy rok przyniósł wyraźny wzrost cen akcji. Powodów do tego, oprócz nowych nadziei, jest niewiele.
Sesja na GPW rozpoczęła się bardzo optymistycznie i jeszcze lepiej się zakończyła. Główne indeksy zaczęły od prawie 4-proc. wzrostów, by w drugiej połowie handlu przejść jeszcze wyżej. WIG20 ostatecznie zyskał dziś 4,9 proc., a WIG 4,05 procent.
WIG20 znalazł się po raz kolejny przy poziomie oporu wokół 1875 punktów. Oznacza to, że jeśli jutro przebijemy wyraźnie tę granicę będziemy mogli mówić o _ jakimś tam _ efekcie stycznia. _ Jakimś tam _ dlatego, ponieważ jego efekty mogą przyćmić nadchodzące dane makro oraz wyniki spółek (w Polsce i w USA) za miniony kwartał.
Słuszna jest teza jednego z komentatorów naszego rynku, że inwestorzy kupują w tym momencie niepewną przyszłość, licząc na to, że wszystko co złe jest już zdyskontowane w cenach akcji. Podstawy do większych wzrostów są więc kruche.
Tym bardziej, że w nadchodzącym roku niespodziankę może sprawić ropa naftowa. Jej bardzo gwałtowne osłabienie w drugiej połowie 2008 r. może sugerować odbicie cen, co negatywnie wpłynie na gospodarki krajów (słabnące PKB przy presji na inflację ze strony paliw i energii).
Jeślie jednak mówimy o krótkoterminowym horyzoncie inwestycji (tydzień, dwa), to niewykluczone, że warto w rynek wejść. Mowa o dużych spółkach, które swój potencjał spadku (przynajmniej techniczne) wyczerpały. Dziś bardzo mocno zyskiwali deweloperzy: Immoeast oraz Orco Property Group, prawie po 30 procent. Z konsolidacji przy sporych obrotach wybił się szczególnie ten drugi. Czyżby inwestorzy instytucjonalni zaczęli wierzyć w zagranicznych budowniczych i wzięli ich do swoich portfeli?