Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Amerykański optymizm pomoże giełdom?

0
Podziel się:

Amerykanie niespecjalnie przejęli się spadkami w Azji i Europie. Przecież nawet w poniedziałek, kiedy to pojawił się powód do spadków indeksy w USA spadły niezbyt mocno, a byki dzielnie walczyły.

Amerykański optymizm pomoże giełdom?

Amerykanie niespecjalnie przejęli się spadkami w Azji i Europie. Przecież nawet w poniedziałek, kiedy to pojawił się powód do spadków (problem kapitału Fannie Mae i Freddie Mac) indeksy w USA spadły niezbyt mocno, a byki dzielnie walczyły. Nic dziwnego, że we wtorek nie bardzo widać było chęć do kontynuacji przeceny.

Przed sesją pojawił się Ben Bernanke, szef Fed. W swoim wystąpieniu nie poruszał kwestii związanych z gospodarką i polityką monetarną. Zasugerował (według opinii komentatorów bardzo miękko), że Kongres powinien zwiększyć uprawnienia nadzorcze Fed. Poinformował też, że Fed rozważa wydłużenie poza 2008 rok polityki udzielania pożyczek nie wyłącznie bankom, ale i innym instytucjom finansowym. Gracze mogli to zinterpretować na dwa różne sposoby. Mogli powiedzieć, że to bardzo dobrze, iż Fed jest nadal zdecydowany pomagać sektorowi finansów, ale mogli tez powiedzieć, że skoro Fed rozważa kontynuację swojej polityki to sytuacja jest bardziej poważna niż można był oczekiwać. Przyjęto czysto amerykańską, optymistyczną interpretację.

Pomagało to we wzmocnieniu dolara, a to dało impuls do kolejnej wyprzedaży na rynku surowcowym. Na rynku ropy widać było jak gracze w panice zamykają długie pozycje. Pomagało niedźwiedziom oświadczenie Mahmuda Ahmadinedżada, prezydenta Iranu, który stwierdził, że żadnej wojny nie będzie, bo Iran zrobi wszystko, żeby uniknąć konfliktu. Mówiono o wpływie oświadczenia G8, ale według mnie to kompletne nieporozumienie. Rzeczywiście powiedziano w nim, że niepokój budzą wysokie ceny ropy. Stwierdzono też, że gospodarce światowej zagraża ryzyko spowolnienia. Co w tym nowego skoro były to tylko słowa opisujące znane fakty? Po prostu przyszedł czas na mocną korektę. Bardzo mocną, bo kolejna przecena o 4 procent sprowadziła cenę baryłki w pobliże dolnego ograniczenia czteromiesięcznego kanału trendu wzrostowego. Jeszcze jeden spadek i będzie można mówić o zmianie krótkoterminowego trendu.

Właściwie wszystko sprzyjało bykom na rynku akcji. Jedynym, poważnym obciążeniem dla indeksów były spadki cen spółek surowcowych. Odbijały nawet akcje w sektorze finansowym. Okazało się bowiem, że poniedziałkowy raport Lehman Brothers (ten o konieczności dokapitalizowania Fannie Mae i Freddie Mac) został zdyskredytowany przez Jamesa Lockharta, dyrektora OFHEO, czyli instytucji, która nadzoruje Fannie Mae i Freddie Mac. Traciły jednak akcje Merrill Lynch, bo analitycy Wachovii zapowiedzieli, że ML będzie musiał wpisać w straty dodatkowe 5 mld USD.

Indeksy od początku sesji krążyły wokół poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Widać było, że obie strony nie mają wielkiego przekonania do przeprowadzenia poważnego ataku. Ostatnie dwie godziny sesji przebiegło jednak tak, jak powinno było i indeksy mocno rosły. Pretekstem do podnoszenia indeksów mogła być wypowiedź Henry Paulsona, sekretarza skarbu USA. Stwierdził on, że rynek nieruchomości stabilizuje się, a dane o spadku cen wydaja się być przesadzone. Typowe wypowiedzi rządzącego polityka. Amerykanie będą zachwycali się tym, że indeks S&P 500 nie zanurzył się obszarze rynku niedźwiedzia (20 procent od szczytu), ale według mnie to na razie jest tylko i wyłącznie bardzo silne odbicie. Musimy zobaczyć jakąś wiarogodną formację, żeby mówić o początku letniej zwyżki, której prawdopodobieństwo jednak znacznie wzrosło.

Sesja na GPW rozpoczęła się we wtorek spadkiem WIG20 o dwa procent. Teoretycznie był to spadek taki sam jak na innych giełdach, ale problem w tym, że na tych innych giełdach dzień wcześniej indeksy wzrosły o dwa procent, a u nas tylko o 0,4 proc. Spadał też indeks MWIG40 - tym razem mniej niż WIG20, ale nie było to żadne osiągnięcie. Poza tym już po 30 minutach skala spadków wyrównała się, a potem wróciliśmy do normalnego ostatnio układu: WIG20 zmniejszał szybko straty, a MWIG40 spadał dobrze ponad dwa procent.

Jeśli chodzi o większe spółki to można powiedzieć, że rynek zachowywał się rozsądnie: skoro w poniedziałek mocno nie wzrósł to nie było potrzeby, żeby spadał ponad dwa procent tak jak inne indeksy w Europie. Najmocniejszy był sektor surowcowy (KGHM, PKN, Lotos, PGNiG)
. Wydaje się, że gracze zaczynają wierzyć w przebicie bańki na rynku surowcowym i mają nadzieje, że marże firm surowcowych wzrosną. Pomagał tez bykom wzrost ceny BRE i PKO BP, ale szkodziły spadki cen Pekao,
TPSA i Agory.

Rynek się po prostu podzielił. Być może to już jest pierwsze przygotowanie do sierpniowego sezonu publikacji raportów kwartalnych. Na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA WIG20 wrócił w okolice poniedziałkowego zamknięcia, a fixing postawił kropkę nad i. WIG20 wzrósł o 0,6 procent, co było bardzo dużym osiągnięciem. Oczywiście osiągnięciem wtedy, jeśli pamięta się o fatalnym początku sesji. Jeśli byki powiedziały A to nie bardzo widzę możliwość, żeby dzisiaj nie powiedziały B i nie poprowadziły indeksów na północ.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)