Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Beżowa Księga postraszyła, byki się nie poddają

0
Podziel się:

Amerykańscy inwestorzy na krótko przejęli się nie najlepszymi wieściami płynącymi ze stron Beżowej Księgi, czyli raportu Fed o stanie tamtejszej gospodarki.

Beżowa Księga postraszyła, byki się nie poddają

Europejczycy niemal całkowicie zignorowali jej wymowę. Czyżby sygnały słabnącego ożywienia zostały zdyskontowane już w trakcie niedawnej wiosenno-letniej fali spadków? Można w to wątpić, ale na razie ostrzeżenia płynące z nie byle jakiego przecież źródła, i to już po raz drugi, byków nie deprymują. W pierwszych minutach handlu na Wall Street, po wczorajszym osłabieniu nie było już śladu. Indeksy rosły po około 0,5 proc., ale walka o kierunek zmian na rynku w najbliższej przyszłości jest jeszcze daleka od rozstrzygnięcia.


Polska GPW

Inwestorzy czwartkową sesję w Warszawie zaczęli bardzo optymistycznie. Tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę spadek indeksów na Wall Street dzień wcześniej. A szczególnie przyczyny tego spadku, czyli sygnały spowolnienia w amerykańskiej gospodarce. Nam jednak to za bardzo nie przeszkodziło i indeks największych spółek szedł na otwarciu w górę o prawie 1 proc. Po niewielkich wahaniach na początku handlu WIG20 przez większą część dnia poruszał się w bardzo wąskim przedziale 2485-2490 punktów z lekką tendencją spadkową.

Początkowo stawka walorów spółek wchodzących w jego skład była bardzo wyrównana. Banki, z wyjątkiem PKO, zyskiwały po 1,2-1,7 procent. Tuż za nimi były PKN Orlen, PZU, Telekomunikacja Polska oraz nieodmiennie od kilku dni tryskające siłą papiery KGHM. Pod koniec dnia inwestorzy jednak diametralnie zmienili opinię o bankowych akcjach, przeceniając je po 0,4-0,6 procent. Na placu boju w obronie indeksu zostały KGHM, PZU i Telekomunikacja. Ta trójka od kilku dni trzyma się mocno, przodując także pod względem obrotów. Po publikacji zgodnych z oczekiwaniami danych o liczbie zasiłków dla bezrobotnych za oceanem atmosfera na naszym parkiecie nieznacznie się pogorszyła. Indeksy zyskiwały po zaledwie 0,4 proc., redukując poranne zdobycze o ponad połowę.

W końcówce sesji byki znów starały się przejąć inicjatywę, ale wyszło tak sobie. W rezultacie wszystkie cztery indeksy zakończyły dzień zwyżką po około 0,5 proc. Odchylenia od tego poziomu sięgały zaledwie 0,05 punktu. Taka „zgodność opinii” zdarza się na naszym rynku dość rzadko. Obroty wyniosły 1,4 mld zł, z czego połowa przypadała na walory pięciu spółek.


Giełdy zagraniczne

W środę byki na Wall Street tylko w pierwszych minutach sesji trzymały się w miarę dzielnie. Zresztą spadek Dow Jones'a o 0,4 proc. i S&P500 o niecałe 0,7 proc. i tak można uznać za ich sukces. Po danych o zaskakującym spadku zamówień na dobra trwałego użytku, podczas gdy spodziewano się ich zwiększenia oraz wyraźnych sygnałów o pogorszeniu się perspektyw gospodarczych, wysyłanych przez Fed, można było spodziewać się dużo gorszego wyniku handlu. Beżowa Księga, czyli raport o stanie gospodarki wygląda coraz bardziej szaro. Trwający trzy kolejne sesje rajd został więc dość szybko powstrzymany, choć na razie można mówić jedynie o jego korekcie. Biorąc jednak pod uwagę przyczyny pogorszenia się nastrojów, trudno być optymistą. W każdym razie trudno sobie wyobrazić kolejną falę wzrostów. Za to podwójny szczyt widać dość wyraźnie, a to mogłoby sugerować zniżkę nawet do poziomów z początku lutego, a co najmniej w okolice 1070 punktów. Najbardziej optymistycznym scenariuszem wydaje się ruch w bok. Ale rynek wie
swoje i trzeba patrzeć, co będzie się działo. A nóż powrócą interpretacje, mówiące, że jest świetnie i stopy jeszcze długo pozostaną niskie.

Na giełdach azjatyckich wielkiego niepokoju o amerykańską gospodarkę nie było widać, ale i do euforii było tamtejszym giełdom daleko. Nikkei zniżkował o niemal 0,6 proc., wskaźniki w Szanghaju wzrosły o 0,3-0,5 proc. i gdyby nie sięgająca 1,3 proc. zwyżka w Hong Kongu, można by mówić o całkowitym marazmie.

Wielkich emocji nie było też w Europie. Indeksy w Paryżu i Londynie zaczęły dzień o wzrostów o 0,3 proc., a niemiecki DAX rósł na otwarciu o 0,5 proc. Tam również nieco większy ruch odbywał się w pierwszych 90 minutach gry, po czym nastąpił kompletny marazm. Wyłamywał się z niego nieznacznie jedynie FTSE, który systematycznie i powoli piął się do góry. Doszedł jednak do poziomu o niespełna 1 proc. wyższego niż w środę, po czym zawrócił. Liderami wzrostów był moskiewski RTS, zyskujący po południu 2 proc. i rosnący o 1,2 proc. indeks w Atenach. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 zwyżkował o prawie 1 proc., FTSE zyskiwał niecałe 0,9 proc., a DAX rósł o 0,7 proc.


Waluty **

Wspólna waluta wciąż nie daje za wygraną i konsekwentnie odrabia straty. Po kilkukrotnych próbach pokonania poziomu 1,3 dolara dziś wreszcie udało jej się wspiąć na kolejny „schodek”. Co prawda poziom 1,31 dolara nie utrzymał się zbyt długo, ale są spore szanse na jego trwałe przekroczenie w najbliższej przyszłości.

Także nasza waluta nie próżnuje i odzyskuje siły. Dziś przed południem euro jeszcze nieco drożało, docierając na powrót nieznacznie powyżej 4 zł, później jednak wspólną walutę można było kupić na rynku międzybankowym nawet po 3,98 zł. Za dolara płacono 3,04 zł. Frank przejściowo staniał do 2,9 zł, jednak po południu odzyskiwał 2-3 grosze.


Podsumowanie **

Warszawskie byki nie były w stanie zbyt długo utrzymać indeksu największych spółek powyżej poziomu 2500 punktów i swoją zdobyczą się zanadto nie nacieszyły. Rynek trzyma się dość mocno jedynie dzięki znakomitej od kilku dni postawie kilku zaledwie spółek, przede wszystkim KGHM, PZU i Telekomunikacji Polskiej. Tylko w ich przypadku można mówić też o całkiem przyzwoitych obrotach. To jednak chyba trochę zbyt mało, by myśleć o poważnym ataku na szczyty i powrocie do bardziej trwałej tendencji wzrostowej.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)