Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Siwek
|

Coraz trudniej wierzyć Ameryce

0
Podziel się:

Przywiązywanie wagi do pojedynczych sesji może prowadzić jedynie do mylnych wniosków – taką tezę potwierdziły ostatnie dwie sesje minionego tygodnia.

Coraz trudniej wierzyć Ameryce

Przywiązywanie wagi do pojedynczych sesji może prowadzić jedynie do mylnych wniosków - taką tezę potwierdziły ostatnie dwie sesje minionego tygodnia.

Chodzi zarówno o skalę zmian cen na amerykańskim parkiecie, jak i nastawienia do napływających czynników. O ile jeszcze w czwartek można było odnieść wrażenie, że rynek uodpornił się na złe doniesienia, bo zignorował kolejne złe dane z rynku pracy i ostrzeżenie Wal-Marta, że nie zrealizuje prognozy zysków, to w piątek już nie było wątpliwości, iż było ono mylne.

Zresztą można było mieć obawy, że czwartkowy skokowy wzrost kursów wynikał z polowania na okazje, realizowania zysków przez posiadaczy krótkich pozycji, w związku z osiągnięciem silnego wsparcia, jakim jest październikowy dołek.

Mimo wszystkich wątpliwości zakres odbicia od tej bariery upoważniał jednak do ostrożnego optymizmu, że kupujący powalczą mocniej o jego obronę. Już po kolejnej sesji takie nadzieje przestały być uzasadnione. Coraz mocniejsze jest przekonanie, że S&P 500 nie uchroni się przed atakiem na dołki internetowej bessy. Znów do nich niewiele już brakuje.

Z naszej perspektywy, a szerzej wszystkich rynków wschodzących, które w ostatnim czasie zaczęły wykazywać siłę na tle dojrzałych parkietów, kluczowe jest pytanie o to, jak na inwestorów podziała bliskość tak ważnego wsparcia na amerykańskim parkiecie.

Czy inwestorzy złożą, że nawet gdyby doszło do spadku poniżej październikowego dołka, to indeks zatrzyma się kilka procent niżej, czy też jednak po przebiciu minimum z poprzedniego miesiąca stwierdzą, że zagrożony jest także dołek internetowej bessy. W pierwszym przypadku moglibyśmy oczekiwać odporności emerging markets na dalsze pogarszanie się koniunktury w Ameryce, w drugim - mielibyśmy kolejną falę silnej wyprzedaży aktywów z rynków wschodzących (akcji, obligacji i walut).

Skromna w sumie reakcja na ostatniej sesji minionego tygodnia na czwartkowy wzrost w USA sugeruje stopniowe narastanie obaw przed tym, co wydarzy się w Stanach Zjednoczonych. Umacniają w nich takie wiadomości, jak te o październikowej sprzedaży detalicznej.

Z miesiąca na miesiąc spadek był największy w historii. W porównaniu z sytuacją sprzed roku mamy dynamikę zbliżoną do minimów z recesji po pęknięciu internetowej bańki. Cieszyć się więc, że jest tak źle, jak dawno nie było, czy niepokoić, że wciąż jeszcze nie jest gorzej niż w trakcie poprzedniej recesji. Obecna sytuacja gospodarcza w większości aspektów już jest poważniejsza niż wtedy, więc trzeba liczyć się z tym, że również tak będzie ze sprzedażą detaliczną.

To drugie rozumowanie wydaje się bardziej poprawne.
Nade wszystko jednak, takie szybkie znikanie nadziei na poprawę sytuacji na amerykańskiej giełdzie, powoduje, że inwestorzy z coraz większą rezerwą będą podchodzić do kolejnych oznak poprawy koniunktury na niej. Pierwszym symptomem był ostrożny wzrost po zwyżce z czwartku. W przyszłości takie zjawisko zapewne nasili się.

Nasza giełda w piątek próbowała odbić się od wsparcia, jakim jest luka hossy z dolną granicą przy 26,2 tys. pkt. To ostatnia bariera chroniąca przed atakiem na październikowy dołek. Słabość odbicia od niej sugeruje, że nie uda się uniknąć testowania dołka z ubiegłego miesiąca. Zapewne obecny tydzień będzie stał pod znakiem ataku na niego.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)