Barometr największych walorów wzrósł o 1,8%, lecz w mojej ocenie ten wzrost nie powinien wzbudzać nadmiernego optymizmu.
Podstawowym problemem jest obrót, który był raczej umiarkowany jak na taką skalę wzrostów i wyniósł w przypadku spółek z indeksu WIG20 800 mln złotych. Dodajmy do tego również bardzo ważny fakt - otóż od środy wzrosty głównego indeksu są dość wyraźnie inicjowane przez rynek terminowy, gdzie gracze już biorą pod uwagę fakt wygasania najbliższej serii instrumentów pochodnych w przyszły piątek.
Można zatem powiedzieć, że podciągnięcie indeksu było dość sztuczne i umożliwiła je w dużej mierze dość bierna strona podażowa. Do tego obrazu należy dołączyć również szeroki rynek. Małe i średnie spółki nie miały zbyt udanej sesji i choć tu również przeważały wzrosty, to jednak nie były one bardzo wyraźne. Widać brak większego popytu - inwestorzy po prostu wstrzymują się z kupnem obawiając się kolejnych spadków.
Zatem choć sesja przyniosła wzrosty, to jednak nie były one moim zdaniem zbyt wiarygodne. WIG20 dotarł do istotnego oporu w pobliżu 3650 punktów i nie sądzę, by w takim stylu jak obecnie indeks mógł kontynuować zwyżkę. Na rynku potrzebny jest silny popyt, którego na razie nie widać.
Dziś po niezłych sesjach na giełdach światowych powinniśmy testować wspomniany opór, a zderzenie popytu z podażą będzie o wiele poważniejsze i jeśli uda się pokonać opór przez WIG20 i utrzymać do końca dnia taką zdobycz, będzie można mówić o powrocie optymizmu na warszawski parkiet.
Wówczas na pewno skorzystają gracze na szerokim rynku, gdzie wciąż ceny są bardzo niskie w porównaniu do skali wakacyjnej przeceny. Ważnym momentem dzisiejszych notowań będą dane makroekonomiczne z USA. Od godziny 14:30 do 16:00 będziemy świadkami kilku dość istotnych publikacji, które znacząco mogą wpłynąć w krótkim terminie na nasz rynek.