*WIG spada o 5,5 proc. WIG20 w dół o 6,7 proc. Akcje KGHM - minus 9 proc., a PKO BP przeceniony o prawie 10 proc. Czy trzeba więcej słów, by oddać rozmiar katastrofy, która spotkała wczoraj inwestorów giełdowych? *
Zresztą nie tylko naszych - niemiecki DAX i francuski CAC, główne indeksy zachodnioeuropejskie, straciły w poniedziałek po ok. 7 proc.! To był dla światowych parkietów najgorszy dzień od załamania po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 r.
Panika przywędrowała z giełd azjatyckich, które ostro poszły w dół na fali rozczarowania ogłoszonym w piątek planem prezydenta Busha, który za pomocą obniżki podatków chce rozpędzić na powrót gospodarkę amerykańską. Już podczas piątkowych notowań w USA widać było, że inwestorzy nie są zachwyceni planem Busha, ale wtedy jeszcze nie można było mówić o krachu - indeksy spadły o ok. 0,5 proc. Dopiero po weekendzie, gdy inwestorzy przetrawili wieści ze Stanów, rozpoczęła się krwawa rzeź na parkietach w Azji, a potem na całym świecie. Uratowali się tylko sprawcy całego horroru, Amerykanie, którzy wczoraj świętowali i giełdy były nieczynne.
WIG20 po drastycznym spadku - jednego dnia inwestorzy stracili tyle pieniędzy, na ile w banku musieliby czekać przez dwa lata - zjechał poniżej 3000 pkt. i już tylko 10 proc. brakuje mu do dna z czerwca 2006 r., które jako koniec spadków wyznaczali niedawno najwięksi pesymiści. Teraz jest to scenariusz nie tyle pesymistyczny, ale wręcz dość realny.
A to ze względu na możliwe konsekwencje wczorajszego krachu na rynku funduszy inwestycyjnych. Zapewne od wtorku do funduszy zgłoszą się dziesiątki tysięcy kolejnych inwestorów pragnących wycofać swoje pieniądze bez względu na straty. Powiernicy dopiero otrząsnęli się z poprzedniej, ubiegłotygodniowej fali wycofywania pieniędzy, w czasie której z funduszy wyparowały 2-3 mld zł (to nieoficjalne szacunki, prawdziwych danych fundusze nie chcą podać).