Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzień przed długim weekendem w USA

0
Podziel się:

W USA drugi dzień drugiego kwartału był na giełdach bardzo nerwowy. Spory wpływ na zachowanie rynków miały dane makro.

Dzień przed długim weekendem w USA

W USA drugi dzień drugiego kwartału był na giełdach bardzo nerwowy. Spory wpływ na zachowanie rynków miały dane makro, chociaż chyba jeszcze większy to, że środa była dniem poprzedzającym czwartkowa, pełną wydarzeń skróconą sesję.

Dane z amerykańskiego rynku pracy nie pomogły bykom. Raport ADP (o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym) był fatalny. Oczekiwano wzrostu zatrudnienia o 28 tysięcy, a tymczasem spadło o 78 tysięcy. Korelacja danych ADP z oficjalnym raportem ostatnio duża nie jest, ale z pewnością jest to ostrzeżenie przed czwartkowymi danymi.

Takie dane pozwoliły na wystrzelenie kursu EUR/USD nad atakowany od 21 maja opór, co powinno być uznane za ostateczne załamanie formacji RGR, czyli za bardzo mocny sygnał kupna. Do pełnie szczęścia brakuje jednak bykom przełamanie oporu na poziomie 1,60 USD. Gdyby ten poziom pękł to całkiem prawdopodobny byłby ruch do 1,75 USD. Osłabienie dolara gwałtownie podniosło ceny surowców, ale rynek ropy, jak zwykle ostatnio, zasługuje na osobny akapit.

Przed południem jej cena osuwała się reagując na wypowiedź ministra spraw zagranicznych Iranu twierdzącego, że żadnej wojny w Zatoce nie będzie, nikt Iranu nie zaatakuje, a negocjacje zaczynają posuwać się w dobrym kierunku. Wszyscy wiedzieli, że takie wypowiedzi zupełnie nic nie znaczą, ale z pewnością nie była to pożywka dla byków. Był nią za to raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw w USA. Nie był jednoznaczny, bo zapasy ropy co prawda spadły, ale zapasy benzyny i destylatów wyraźnie wzrosły.

Gdyby rynek był w innym nastroju to cena mogłaby nawet spaść. ,,Byczy" nastrój zapewnił jednak jej wzrost i czwarty z kolei atak na poziom 143 USD. Atak znowu nieudany, co doprowadziło cenę baryłki w pobliże środowego zamknięcia. Wydawało się już, że wzrośnie kosmetycznie, ale na 15 minut przed końcem sesji (potem trwał handel elektroniczny) byki zaatakowały i błyskawicznie doprowadziły cenę baryłki do 143,8 USD. To nowy rekord wszech czasów. Jak widać rynek jest w nastroju euforycznym. Brakuje mi jeszcze do kompletu jakiegoś wzrostu o 5-10 procent w jeden dzień i szalonego zwrotu zwiastującego większą korektę.

Rynek akcji poruszał się w rytm zmian na rynku ropy, ale informacje nań napływające trudno uznać za dobre. UBS obniżył cenę docelową dla Merrill Lynch i JP Morgan szacując, że Merrill Lynch zanotuje na koniec roku pokaźną stratę i będzie musiał podnieść kapitał, a JP Morgan w straty wpisze w drugim kwartale dodatkowo 1,4 mld USD. Poza tym znana już ze strasznych prognoz Meredith Whitney z Oppenheimer obniżyła prognozy dla Merrill Lynch i Citigroup. W rewanżu (to oczywiście żart) Merrill Lynch obniżył rekomendację General Motors i nie wykluczył jego bankructwa o ile szybko nie podniesie kapitału o 15 mld USD. Taka gra rekomendacji może zarówno mocno podnosić jak i obniżać indeksy. To taka amerykańska specyfika.

Indeksy rozpoczęły sesję od niewielkiego wzrostu, ale po publikacji raportu o zapasach ropy i paliw, kiedy cena bryłki ruszyła na północ, zaczęły szybko spadać. Kolejny zwrot nastąpił na 3 godziny przed końcem sesji, kiedy to cena ropy zaczęła zawracać spod oporu. Indeks S&P 500 w ciągu godziny wrócił do środowego zamknięcia odrabiając 0,8 procent. I to nie był koniec, bo kiedy w końcówce normalnego handlu (20.30) cena ropy gwałtownie przebiła 143 USD (w handlu elektronicznym nadal drożała) indeksy znowu się załamały i rynek wszedł w fazę paniki. Nic nie pomogła wyrysowana w środę świeca - młot. Rynek jest w głębokiej bessie.

Czwartek jest dla rynków finansowych specyficznym dniem, bo w piątek w USA jest Dzień Niepodległości i giełdy amerykańskie nie pracują. Dlatego też miesięczny raport z rynku pracy zostanie opublikowany (wyjątkowo) nie w piątek, a właśnie dzisiaj. Sytuację komplikuje to, że dzisiaj ECB poinformuje, jakie podjął decyzje odnośnie poziomu stóp procentowych, a poza tym pojawią się też inne, istotne dla rynków dane makro. Sesja powinna być bardzo zmienna i może doprowadzić do nieoczekiwanych rozstrzygnięć szczególnie, że będzie skrócona o 3 godziny (zakończy się o 19.00). Teoretycznie, przed 3. dniowym weekendem należy oczekiwać spokojnego zakończenia handlu.

GPW rozpoczęła sesję od wzrostu WIG20, ale był to wzrost kosmetyczny i bardzo nieśmiały. Na rynku małych i średnich spółek nadal widać było paniczne nastroje. MWIG40 spadał kolejne 1,6 procent. Obawiam się, że widać już tutaj proces zwiększonej likwidacji jednostek uczestnictwa, co może w końcu doprowadzić do paniki i końca przeceny. Zresztą i rynek dużych spółek już przed południem pokazał swoją dramatyczną słabość. Gracze kompletnie nie reagowali na poprawę nastroju na innych giełdach, a WIG20 zabarwił się na czerwono. Podtrzymywała rynek przy życiu rosnąca cena akcji TPSA i niezłe zachowanie KGHM.

Jednak właśnie od tego momentu, dokładnie w samo południe, byki zabrały się do pracy. Ciągle rosnące indeksy na innych giełdach europejskich, oczekiwanie na kontynuację zwyżki w USA i spadająca cena ropy pomagały w podniesienie u indeksów również u nas. Zresztą przy tradycyjnie już niskich obrotach nie było to wielkim wyczynem. WIG20 błyskawicznie pokonał sesyjny szczyt, a MWIG40 zaczął redukować skalę spadku. Wydawało się, że byki od tego momentu dadzą sobie bez problemów radę, ale rynek został znowu ,,odpuszczony" i indeksy zaczęły się osuwać, a publikacja danych z USA nastroje dodatkowo pogorszyła.

Udało się jednak zakończyć sesję neutralnie. Dzisiaj byki musza się modlić, żeby szef ECB nie był zbyt jastrzębi, dane z rynku pracy nie takie złe jak to sygnalizował raport ADP. Wtedy cena ropy nie wzrośnie, a to umożliwi odbicie i tak już dramatycznie wyprzedanych rynków. Jeśli ropa będzie nadal drożała to czeka nas znowu spadek indeksów.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)